jk moje życie tk z dnia na dzień straciło sens....
W ostatni dzień szkoły przed wielkanocnym wolnym (środa - 12.04.2017r.) nie chciało mi się ćwiczyć na wuefie (w sumie od dwóch miesięcy nie ćwiczę XD). Więc sobie wzięłam telefon i sobie pomyślałam, że jk znów zapyta co mi jest, to Mu powiem to co zwykle. Czyli, że źle się czuję. Tak uczyniłam. I w ogóle taki krótki trzyosobowy dialog:
- Wietrzyk.... Wiaterek.... |Nauczyciel|
- Dzień dobry :') |Ja|
- Co tam? |Pan|
- Może być. |Ja|
- A jk się czujesz? |Nauczyciel|
- Niezbyt, źle się czuję. |Ja|
- Co wf to słyszę ;D |Pan|
- Życie... Męczy.... Wkurwia.... Nie, Asiu? |Daria|
- Taaaa.! |Ja|
I poszłyśmy (nie wiem już kto ze mną nie ćwiczył, ale chyba Nikola, Anita i Martyna) usiąść na ławkę. Ja na początku wpatrywałam się w kurtynę, wiszącą przede mną, jednocześnie próbując wyczuć moment nieuwagi nauczyciela, by zacząć być na telefonie. Tak, tu trzeba wyczuć 'strategię'. Kiedyś trafiłam z zły moment i trochę mi nagadał. Bo "głowa Cię boli, ale w telefonie to możesz siedzieć?" powiedział dość niedawno. Wyczułam zły moment do zerknięcia w telefon. Tak na prawdę to jak się raz wyczuje ten dobry moment, to już do końca lekcji można siedzieć (XD). Czekałam i czekałam. W połowie lekcji w końcu postanowiłam zaspamić Darii (nie z klasy XD) esemesami skrzynkę (XDDDDDD), bo Jej to obiecałam. Ona wówczas miała ostatnią lekcję. Trochę też popisałam na esach z Mamą i czytałam niektóre rozmowy z przyjaciółmi na messengerze. Czas mijał. Wiktoria co jakiś czas przychodziła usiąść na "Naszą" ławkę, wkurzona, bo nauczyciel postawił Jej jedynkę, że niby nie ćwiczy, a ćwiczy, tylko po prostu jest niezbyt miła. Tak, krzyczy bardzo i co chwilę i mam takie niepewne wrażenie, że Ona nie zawsze wie co mówi. Ale nie o Niej mowa. W końcu nastąpił koniec pierwszej lekcji. Jk zwykle, na przerwę poszliśmy do szatni. Tym razem na takim haku do wieszania kurtek nie wisiała folia aluminiowa, tylko kurwa pomarańcza (;-;). Zaczęły [dziewczyny z mojej klasy] ją podrzucać, bla bla, aż w końcu ją rozwaliły. Nie pamiętam szczegółów. Daria (nie, nie z klasy XD) akurat wracała z lekcji do domu, więc korespondowałyśmy. Zaczęła się druga lekcja. Druga jest zawsze najgorsza, bo trwa od 14:30 do 15:15 i nic się już nikomu nie chce i przeważnie wtedy nuda rządzi. Miała to być najzwyklejsza lekcja wuefu, na której - jk zawsze - miałam się nudzić. Monotonia. Lecz nie.... Z kwadrans, może ze dwadzieścia minut to była monotonia. Lecz wtedy włączyła się dioda w moim telefonie. (Jk ktoś napisze na messengerze to z dużym nasileniem się świeci na zielono, a jk ktoś napisze esemesa, to z dużo mniejszym nasileniem, również na zielono). W sumie miałam to "zielone światełko" zakryte ręką, bo znów praktycznie wyczuwałam dobry moment na posiedzenie w telefonie, więc nie od początku zauważyłam miganie. Gdy je spostrzegłam, pomyślałam sobie, że albo Daria już wróciła do domu i pisze na incie, albo to Patka, albo Oliwia. Więc poszłam sprawdzić. Na początku nic nie widziałam i pomyślałam, że coś tam mój telefon się pojebał i miałam wyjść z messengera. Lecz w ostatnim ułamku sekundy pojawił się napis "masz jedną wiadomość w folderze Inne" (ktoś do mnie napisał, kto nie jest na mojej liście znajomych). Z początku pomyślałam, że "pewnie to znów ta Oliwia, żebym chodziła z Kamilem...;-;", lecz mimo wszystko ciekawość mnie zżerała kto napisał i zajrzałam. Na początku wyświetlała się wiadomość "Kojarzysz gościa? XD". Pomyślałam sobie wtedy, że jakiś idiota wysłał mi czyjeś zdjęcie i się kurwa pyta czy poznaję. Nie wiem czemu, lecz trochę skojarzyło mi się z Dominikiem (z mojej klasy), bo On mi wysyłał kiedyś (w tym roku szkolnym) zdjęcia Kuby (z Naszej klasy) XDDDDDDDDD. Dobra. Se myślę, że pewnie typa nie zjarzę, lecz chociaż spróbuję. Wchodzę, a tam wiadomości. "Jestem kolegą Stasia" "Kojarzysz gościa? XD" i jakaś naklejka. Odpisałam, że tak, bo to przecież mój chłopak. Po chwili naszła mnie myśl, że skoro są kolegami, to kurwa może będzie wiedział, czemu tego jełopa (uszanowanie i przeproszenie Stasiu XD) nie ma piąty dzień na facebooku, więc napisałam "Wszystko z Nim dobrze????". Nie odpisał od razu. Ja wiem? Po jakiś siedmiu lub dziesięciu minutach odpisał. Nie? On mi kurwa z tekstem "On jest w szpitalu". Jeżeli drogi, szanowny Wiktorze to czytasz, to chciałabym Ci podziękować za 'polepszenie' mojego zjebanego i wiecznie usłanego depresją życia. Osunęłam się z ławki, prawie z Niej spadając wykrztusiłam "co?!?!??!". Chciałam się wydrzeć (nie zważając na konsekwencje), lecz w gardle mi zaschło. Zapytałam się szanownego Pana Wiktorka, co się Mu stało. A ten jełop drugi (uszanowanie Wiktorku XDDDD) mi napisał, że Staś skoczył z dachu jakiegoś domku, bo myślał, że Go nie kocham. Nie kurwa. Przecież ja Go kocham nad życie i On o tym wie! Że też ja nie wyczułam tego podstępu. Byłam w wielkim szoku! Chciałam wyjść z lekcji i do Niego jechać! Ok, zatrzymam się. Byłby mały problem XD bo ja mieszkam w centralnej Polsce, a On bardziej na południowym-zachodzie. Chuj w to! W tamtej chwili nawet bym na pieszo polazła! Byleby kurwa być przy Nim! Do końca lekcji pisałam z Wiktorem, lecz On jakoś przy końcu mi nie odpisywał. Gdy nauczyciel powiedział, że koniec lekcji, leniwie podniosłam się z ławki i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyglądałam jak siedemdziesiąt siedem nieszczęść zaklęte w jednym człowieku. CHCIAŁAM POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO. A ten kurwa popierdolony nauczyciel do mnie, żebym piłki zaniosła. Ok, kurwa, zaniosłam. Mam jedną zwałę. Nauczycielka wuefu chłopaków otworzyła mi ten magazynek, żebym zaniosła piłki. I jak otwierała to mówi "wszystko w porządku Asia?". Skamieniałam. Rzecz jasna byłam świadoma, że widać po mnie depresyjny nastrój, lecz nie przeczuwałabym, że ktoś się mnie zapyta czy wszystko ok! Odparłam, że średnio... Wtedy spostrzegłam, że ta babka gada przez telefon, a nie do mnie XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD. Beka XD. Wracając.... Szłam w miarę szybko do szatni założyć kurtkę. Nawet lekko biegłam. Łzy w oczach powodowały, że mało widziałam. Schowałam telefon do kieszeni kurtki i ją założyłam. Wzięłam plecak i wyszłam z szatni. Poszłam po schodach w stronę wyjścia ze szkoły, lecz Oliwia mnie zatrzymała i powiedziała, że Pan patrzy i nie można wychodzić. Wcale nie było mi to na rękę. Byłam zniecierpliwiona! Łaziłam w kółko i serio nad sobą nie panowałam! Potem, gdy Pan nie patrzył ukradkiem wyszliśmy ze szkoły. Padał deszcz.... Mały, lecz wszędzie było pełno kałuż. Pogoda wprost adekwatna do mojego nastroju. W drodze do domu mam dwie ulice, przy szkole i przy MOPSie. Tak, przy moim bloku jest MOPS. Wyszłam ze szkoły i kierowałam się w stronę pierwszej ulicy, nagle... Ktoś mnie zawołał. Nie byłam pewna, czy na pewno mnie, więc się nie odwróciłam. Po chwili usłyszałam ponowne wołanie.... Odwróciłam się. To była Agata i Anita.... Agata do mnie doszła i powiedziała "nie pożegnałaś się nawet". Odpowiedziałam "a, tak, przepraszam, zapomniałam". Starając się brzmieć wesoło. Bezskutecznie. Przytuliłyśmy się i poszłam w stronę domu.... Na ulicy jakiś facet dał mi pierwszeństwo przejścia. Kiwnęłam głową na znak "dziękuję". Szybko szłam do domu. Gdy byłam przy ulicy koło MOPS'u, rozejrzałam się czy nic nie jedzie. W lekkiej oddali, z lewej strony jechał samochód. Normalnie, to poczekałabym aż przejedzie. Nie wtedy. Jakaś nieokreślona siła "wepchnęła" mnie na ulicę. Tak, prawie przed samochód. Tak, chciałam rzucić się pod koła samochodu. Tak, chciałam zginąć. Nie udało się. Cóż.... Wróciłam do domu. Od razu poszłam płakać do swojego pokoju. Mama od razu co się stało. Nie chciałam Jej nic mówić. Ona nawet nie wie, że mam chłopaka! Ona wiedziała tylko o takim jednym, w którym się bujałam dwa lata temu. A tak to nic nie wie. Czemu? Trułaby mi dupę o Nim. Moja Mama ogólnie nie toleruje znajomości przez internet, a co dopiero takowej miłości! Nie zrozumiałaby moich uczuć! Więc, że nic nie chciałam powiedzieć, postanowiła strzelić na mnie focha. Szczerze miałam Jej focha gdzieś. Patrzyłam się w zachmurzone Niebo, wspominając piękne i miłe rozmowy ze Stasiem, dające mi tyle radości i chęć do życia. A teraz? Jk mam żyć bez Niego?!??!?!!? Nie dam rady! Wzięłam telefon, by zobaczyć, czy Wiktor coś odpisał. Odpisał. Szczerze nie wiem co, ale wiadomo, o tej sytuacji. Napisałam Mu, że popełnię samobójstwo, że przed chwilą mi się nie udało skoczyć pod samochód. Mimo, że przez neta, to wyczułam, że Mu tak jakby przykro. Potem takie jakby wyrzuty sumienia? "Przeze mnie chciałaś się zabić"... Czy coś w ten deseń napisał. (Nie wiem czy dobrze zinterpretowałam Jego odczucia). O jakiejś godzinie wpół do piątej mojej Mamie w końcu udało się coś ze mnie wydusić. Lecz kiepsko było na początku. Zaczynałam od "jakbyś się czuła, jakby ktoś przez Ciebie był w szpitalu?!", a moja Mama myślała, że kogoś pobiłam. To ja, że "jakbyś się czuła, jakby ktoś przez Ciebie się chciał zabić?!", to z kolei myślała, że kogoś nawyzywałam. Przed piątą [17] doszłyśmy do porozumienia i - nie powiem - zaczęła mnie tak jakby wspierać. Cały czas chciała, abym coś zjadła, lecz ja po prostu nie mogłam!! Leżałam i tylko płakałam, co chwilę patrząc, czy Wiktor nie przekazał mi nowych informacji, które rujnowały moje życie. Okay.... Mamy godzinę trochę po osiemnastej tego samego dnia. Wiktor raczył mi kurwa napisać, że to kurwa jebany w dupę prank! Czaicie?! Prank! Ja tu kurwa myślę, jk się pociąć i zabić, a Ci mają ubaw... Potem się okazało, że to Staś Mu kazał wszystko napisać!!!!!!!! A ja Go miałam za grzecznego, ułożonego, mądrego, miłego chłopaka, do kurwy nędzy. Pierdole. Normalnie rozerwałabym Ich w tamtej chwili! Potem mi dopisał, żebym się nie martwiła, bo Stasiowi się tablet zepsuł ☺ (tak, stawiam tu emoji nienawiści dlań obu). Pierdole... Poszłam zeżreć ten obiad o dziewiętnastej, bo godzinę dochodziłam do siebie. DORWĘ KIEDYŚ OBU TYCH DEKLI ZRĄBANYCH.
Teraz drugi prank. Tym razem autorstwa Wiktorka (jakżeby inaczej ☺) i jakiegoś tam Jego kolegi, u którego był. Prank ten miał miejsce 19.04.2017r. mniej więcej w środku dnia (?). Ja sobie gadałam przez telefon z Agatą i Anitą (rozrywały mi uszy swoim darciem się XDDDDDDDDDDDD. Raz Agata takie "ten dziad ma brodę i wygląda, jakby chciał mnie zgwałcić! Łojeeejjjj!" XDDD). Także pogadałyśmy dwadzieścia pięć minut i musiałam oddać Mamie telefon (gadałam przez telefon Mamy, bo mój ma zjebany głośnik i trza naprawić), bo szła do Cioci. Poszłam zobaczyć mój telefon, bo znów intensywnie migało zielone światełko (znak, że ktoś napisał na messengerze). Jak się zapewne domyślacie, tk, Wiktor XD. Ten mi kurwa napisał, że Staś tam kogoś tam w szkole pobił (Oni chodzą do jednej klasy), a, że nie odpisywałam [rozmawiałam przez telefon] to napisał, że sprawa jest ważna i pilna. Odpisałam i jk weszłam na laptopa, to dowiedziałam się, że mój szanowny chłopak pobił jakiegoś tam kolegę, bo miała być bramka, której potem miało nie być, ale jednak była. I po wuefie w szatni, mój szanowny chłopak raczył przyjebać w brzuch temu jakiemuś tam koledze, że ten musiał iść do pielęgniarki. Tk, zaczęłam bać się własnego chłopaka!! Tk, wierzyłam w to. CHOCIAŻ KURWA NIE WIEM CZEMU, BO WIKTOR MNIE STALE PRANKUJE XDDDDDDDDDDDDDDDDDD. No i napisałam Mu, by przekazał nazajutrz w szkole mojemu chłopakowi, że zeń zrywam. Po prostu. A Wiktor kurwa się mnie zaczyna pytać czemu etc. Pedziałam [napisałam], że się boję. A ten idiota (przepraszam), że to prank..... TO JA KURWA DALEJ, ŻE ZRYWAM XDDDDDD. A tamten, że czemu i tego typu. I tk gadałam, że zrywam około kwadrans i jak już śmiać mi się chciało [byłam sama w domu] to ja głośno: "będziesz miał moje małżeństwo na sumieniu.... i te nienarodzone dzieci!!!!!!". (że Wiktor będzie miał na sumieniu, skoro tk prankuje). A potem napisałam Mu, że Go sprankowałam.
Piękne za nadobne. ☺☺☺☺☺☺☺☺☺
- Wietrzyk.... Wiaterek.... |Nauczyciel|
- Dzień dobry :') |Ja|
- Co tam? |Pan|
- Może być. |Ja|
- A jk się czujesz? |Nauczyciel|
- Niezbyt, źle się czuję. |Ja|
- Co wf to słyszę ;D |Pan|
- Życie... Męczy.... Wkurwia.... Nie, Asiu? |Daria|
- Taaaa.! |Ja|
I poszłyśmy (nie wiem już kto ze mną nie ćwiczył, ale chyba Nikola, Anita i Martyna) usiąść na ławkę. Ja na początku wpatrywałam się w kurtynę, wiszącą przede mną, jednocześnie próbując wyczuć moment nieuwagi nauczyciela, by zacząć być na telefonie. Tak, tu trzeba wyczuć 'strategię'. Kiedyś trafiłam z zły moment i trochę mi nagadał. Bo "głowa Cię boli, ale w telefonie to możesz siedzieć?" powiedział dość niedawno. Wyczułam zły moment do zerknięcia w telefon. Tak na prawdę to jak się raz wyczuje ten dobry moment, to już do końca lekcji można siedzieć (XD). Czekałam i czekałam. W połowie lekcji w końcu postanowiłam zaspamić Darii (nie z klasy XD) esemesami skrzynkę (XDDDDDD), bo Jej to obiecałam. Ona wówczas miała ostatnią lekcję. Trochę też popisałam na esach z Mamą i czytałam niektóre rozmowy z przyjaciółmi na messengerze. Czas mijał. Wiktoria co jakiś czas przychodziła usiąść na "Naszą" ławkę, wkurzona, bo nauczyciel postawił Jej jedynkę, że niby nie ćwiczy, a ćwiczy, tylko po prostu jest niezbyt miła. Tak, krzyczy bardzo i co chwilę i mam takie niepewne wrażenie, że Ona nie zawsze wie co mówi. Ale nie o Niej mowa. W końcu nastąpił koniec pierwszej lekcji. Jk zwykle, na przerwę poszliśmy do szatni. Tym razem na takim haku do wieszania kurtek nie wisiała folia aluminiowa, tylko kurwa pomarańcza (;-;). Zaczęły [dziewczyny z mojej klasy] ją podrzucać, bla bla, aż w końcu ją rozwaliły. Nie pamiętam szczegółów. Daria (nie, nie z klasy XD) akurat wracała z lekcji do domu, więc korespondowałyśmy. Zaczęła się druga lekcja. Druga jest zawsze najgorsza, bo trwa od 14:30 do 15:15 i nic się już nikomu nie chce i przeważnie wtedy nuda rządzi. Miała to być najzwyklejsza lekcja wuefu, na której - jk zawsze - miałam się nudzić. Monotonia. Lecz nie.... Z kwadrans, może ze dwadzieścia minut to była monotonia. Lecz wtedy włączyła się dioda w moim telefonie. (Jk ktoś napisze na messengerze to z dużym nasileniem się świeci na zielono, a jk ktoś napisze esemesa, to z dużo mniejszym nasileniem, również na zielono). W sumie miałam to "zielone światełko" zakryte ręką, bo znów praktycznie wyczuwałam dobry moment na posiedzenie w telefonie, więc nie od początku zauważyłam miganie. Gdy je spostrzegłam, pomyślałam sobie, że albo Daria już wróciła do domu i pisze na incie, albo to Patka, albo Oliwia. Więc poszłam sprawdzić. Na początku nic nie widziałam i pomyślałam, że coś tam mój telefon się pojebał i miałam wyjść z messengera. Lecz w ostatnim ułamku sekundy pojawił się napis "masz jedną wiadomość w folderze Inne" (ktoś do mnie napisał, kto nie jest na mojej liście znajomych). Z początku pomyślałam, że "pewnie to znów ta Oliwia, żebym chodziła z Kamilem...;-;", lecz mimo wszystko ciekawość mnie zżerała kto napisał i zajrzałam. Na początku wyświetlała się wiadomość "Kojarzysz gościa? XD". Pomyślałam sobie wtedy, że jakiś idiota wysłał mi czyjeś zdjęcie i się kurwa pyta czy poznaję. Nie wiem czemu, lecz trochę skojarzyło mi się z Dominikiem (z mojej klasy), bo On mi wysyłał kiedyś (w tym roku szkolnym) zdjęcia Kuby (z Naszej klasy) XDDDDDDDDD. Dobra. Se myślę, że pewnie typa nie zjarzę, lecz chociaż spróbuję. Wchodzę, a tam wiadomości. "Jestem kolegą Stasia" "Kojarzysz gościa? XD" i jakaś naklejka. Odpisałam, że tak, bo to przecież mój chłopak. Po chwili naszła mnie myśl, że skoro są kolegami, to kurwa może będzie wiedział, czemu tego jełopa (uszanowanie i przeproszenie Stasiu XD) nie ma piąty dzień na facebooku, więc napisałam "Wszystko z Nim dobrze????". Nie odpisał od razu. Ja wiem? Po jakiś siedmiu lub dziesięciu minutach odpisał. Nie? On mi kurwa z tekstem "On jest w szpitalu". Jeżeli drogi, szanowny Wiktorze to czytasz, to chciałabym Ci podziękować za 'polepszenie' mojego zjebanego i wiecznie usłanego depresją życia. Osunęłam się z ławki, prawie z Niej spadając wykrztusiłam "co?!?!??!". Chciałam się wydrzeć (nie zważając na konsekwencje), lecz w gardle mi zaschło. Zapytałam się szanownego Pana Wiktorka, co się Mu stało. A ten jełop drugi (uszanowanie Wiktorku XDDDD) mi napisał, że Staś skoczył z dachu jakiegoś domku, bo myślał, że Go nie kocham. Nie kurwa. Przecież ja Go kocham nad życie i On o tym wie! Że też ja nie wyczułam tego podstępu. Byłam w wielkim szoku! Chciałam wyjść z lekcji i do Niego jechać! Ok, zatrzymam się. Byłby mały problem XD bo ja mieszkam w centralnej Polsce, a On bardziej na południowym-zachodzie. Chuj w to! W tamtej chwili nawet bym na pieszo polazła! Byleby kurwa być przy Nim! Do końca lekcji pisałam z Wiktorem, lecz On jakoś przy końcu mi nie odpisywał. Gdy nauczyciel powiedział, że koniec lekcji, leniwie podniosłam się z ławki i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyglądałam jak siedemdziesiąt siedem nieszczęść zaklęte w jednym człowieku. CHCIAŁAM POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO. A ten kurwa popierdolony nauczyciel do mnie, żebym piłki zaniosła. Ok, kurwa, zaniosłam. Mam jedną zwałę. Nauczycielka wuefu chłopaków otworzyła mi ten magazynek, żebym zaniosła piłki. I jak otwierała to mówi "wszystko w porządku Asia?". Skamieniałam. Rzecz jasna byłam świadoma, że widać po mnie depresyjny nastrój, lecz nie przeczuwałabym, że ktoś się mnie zapyta czy wszystko ok! Odparłam, że średnio... Wtedy spostrzegłam, że ta babka gada przez telefon, a nie do mnie XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD. Beka XD. Wracając.... Szłam w miarę szybko do szatni założyć kurtkę. Nawet lekko biegłam. Łzy w oczach powodowały, że mało widziałam. Schowałam telefon do kieszeni kurtki i ją założyłam. Wzięłam plecak i wyszłam z szatni. Poszłam po schodach w stronę wyjścia ze szkoły, lecz Oliwia mnie zatrzymała i powiedziała, że Pan patrzy i nie można wychodzić. Wcale nie było mi to na rękę. Byłam zniecierpliwiona! Łaziłam w kółko i serio nad sobą nie panowałam! Potem, gdy Pan nie patrzył ukradkiem wyszliśmy ze szkoły. Padał deszcz.... Mały, lecz wszędzie było pełno kałuż. Pogoda wprost adekwatna do mojego nastroju. W drodze do domu mam dwie ulice, przy szkole i przy MOPSie. Tak, przy moim bloku jest MOPS. Wyszłam ze szkoły i kierowałam się w stronę pierwszej ulicy, nagle... Ktoś mnie zawołał. Nie byłam pewna, czy na pewno mnie, więc się nie odwróciłam. Po chwili usłyszałam ponowne wołanie.... Odwróciłam się. To była Agata i Anita.... Agata do mnie doszła i powiedziała "nie pożegnałaś się nawet". Odpowiedziałam "a, tak, przepraszam, zapomniałam". Starając się brzmieć wesoło. Bezskutecznie. Przytuliłyśmy się i poszłam w stronę domu.... Na ulicy jakiś facet dał mi pierwszeństwo przejścia. Kiwnęłam głową na znak "dziękuję". Szybko szłam do domu. Gdy byłam przy ulicy koło MOPS'u, rozejrzałam się czy nic nie jedzie. W lekkiej oddali, z lewej strony jechał samochód. Normalnie, to poczekałabym aż przejedzie. Nie wtedy. Jakaś nieokreślona siła "wepchnęła" mnie na ulicę. Tak, prawie przed samochód. Tak, chciałam rzucić się pod koła samochodu. Tak, chciałam zginąć. Nie udało się. Cóż.... Wróciłam do domu. Od razu poszłam płakać do swojego pokoju. Mama od razu co się stało. Nie chciałam Jej nic mówić. Ona nawet nie wie, że mam chłopaka! Ona wiedziała tylko o takim jednym, w którym się bujałam dwa lata temu. A tak to nic nie wie. Czemu? Trułaby mi dupę o Nim. Moja Mama ogólnie nie toleruje znajomości przez internet, a co dopiero takowej miłości! Nie zrozumiałaby moich uczuć! Więc, że nic nie chciałam powiedzieć, postanowiła strzelić na mnie focha. Szczerze miałam Jej focha gdzieś. Patrzyłam się w zachmurzone Niebo, wspominając piękne i miłe rozmowy ze Stasiem, dające mi tyle radości i chęć do życia. A teraz? Jk mam żyć bez Niego?!??!?!!? Nie dam rady! Wzięłam telefon, by zobaczyć, czy Wiktor coś odpisał. Odpisał. Szczerze nie wiem co, ale wiadomo, o tej sytuacji. Napisałam Mu, że popełnię samobójstwo, że przed chwilą mi się nie udało skoczyć pod samochód. Mimo, że przez neta, to wyczułam, że Mu tak jakby przykro. Potem takie jakby wyrzuty sumienia? "Przeze mnie chciałaś się zabić"... Czy coś w ten deseń napisał. (Nie wiem czy dobrze zinterpretowałam Jego odczucia). O jakiejś godzinie wpół do piątej mojej Mamie w końcu udało się coś ze mnie wydusić. Lecz kiepsko było na początku. Zaczynałam od "jakbyś się czuła, jakby ktoś przez Ciebie był w szpitalu?!", a moja Mama myślała, że kogoś pobiłam. To ja, że "jakbyś się czuła, jakby ktoś przez Ciebie się chciał zabić?!", to z kolei myślała, że kogoś nawyzywałam. Przed piątą [17] doszłyśmy do porozumienia i - nie powiem - zaczęła mnie tak jakby wspierać. Cały czas chciała, abym coś zjadła, lecz ja po prostu nie mogłam!! Leżałam i tylko płakałam, co chwilę patrząc, czy Wiktor nie przekazał mi nowych informacji, które rujnowały moje życie. Okay.... Mamy godzinę trochę po osiemnastej tego samego dnia. Wiktor raczył mi kurwa napisać, że to kurwa jebany w dupę prank! Czaicie?! Prank! Ja tu kurwa myślę, jk się pociąć i zabić, a Ci mają ubaw... Potem się okazało, że to Staś Mu kazał wszystko napisać!!!!!!!! A ja Go miałam za grzecznego, ułożonego, mądrego, miłego chłopaka, do kurwy nędzy. Pierdole. Normalnie rozerwałabym Ich w tamtej chwili! Potem mi dopisał, żebym się nie martwiła, bo Stasiowi się tablet zepsuł ☺ (tak, stawiam tu emoji nienawiści dlań obu). Pierdole... Poszłam zeżreć ten obiad o dziewiętnastej, bo godzinę dochodziłam do siebie. DORWĘ KIEDYŚ OBU TYCH DEKLI ZRĄBANYCH.
Teraz drugi prank. Tym razem autorstwa Wiktorka (jakżeby inaczej ☺) i jakiegoś tam Jego kolegi, u którego był. Prank ten miał miejsce 19.04.2017r. mniej więcej w środku dnia (?). Ja sobie gadałam przez telefon z Agatą i Anitą (rozrywały mi uszy swoim darciem się XDDDDDDDDDDDD. Raz Agata takie "ten dziad ma brodę i wygląda, jakby chciał mnie zgwałcić! Łojeeejjjj!" XDDD). Także pogadałyśmy dwadzieścia pięć minut i musiałam oddać Mamie telefon (gadałam przez telefon Mamy, bo mój ma zjebany głośnik i trza naprawić), bo szła do Cioci. Poszłam zobaczyć mój telefon, bo znów intensywnie migało zielone światełko (znak, że ktoś napisał na messengerze). Jak się zapewne domyślacie, tk, Wiktor XD. Ten mi kurwa napisał, że Staś tam kogoś tam w szkole pobił (Oni chodzą do jednej klasy), a, że nie odpisywałam [rozmawiałam przez telefon] to napisał, że sprawa jest ważna i pilna. Odpisałam i jk weszłam na laptopa, to dowiedziałam się, że mój szanowny chłopak pobił jakiegoś tam kolegę, bo miała być bramka, której potem miało nie być, ale jednak była. I po wuefie w szatni, mój szanowny chłopak raczył przyjebać w brzuch temu jakiemuś tam koledze, że ten musiał iść do pielęgniarki. Tk, zaczęłam bać się własnego chłopaka!! Tk, wierzyłam w to. CHOCIAŻ KURWA NIE WIEM CZEMU, BO WIKTOR MNIE STALE PRANKUJE XDDDDDDDDDDDDDDDDDD. No i napisałam Mu, by przekazał nazajutrz w szkole mojemu chłopakowi, że zeń zrywam. Po prostu. A Wiktor kurwa się mnie zaczyna pytać czemu etc. Pedziałam [napisałam], że się boję. A ten idiota (przepraszam), że to prank..... TO JA KURWA DALEJ, ŻE ZRYWAM XDDDDDD. A tamten, że czemu i tego typu. I tk gadałam, że zrywam około kwadrans i jak już śmiać mi się chciało [byłam sama w domu] to ja głośno: "będziesz miał moje małżeństwo na sumieniu.... i te nienarodzone dzieci!!!!!!". (że Wiktor będzie miał na sumieniu, skoro tk prankuje). A potem napisałam Mu, że Go sprankowałam.
Piękne za nadobne. ☺☺☺☺☺☺☺☺☺
kurwa, rozpisałam się
Komentarze
Prześlij komentarz