Jelitówka, Pobieranie Krwi, Bójka;
Jelitówka
Nie chciało mi się iść do szkoły. Więc w poniedziałek nie poszłam bez jakiegokolwiek wytłumaczenia. Ale na resztę dni trzeba było coś wymyślić. We wtorek wstałam już o 02:50. Wzięłam sobie telefon i czytałam sobie zapytaj'a do 03:22. Potem wzięłam książkę, którą obecnie czytam (jest meega *.*) i czytałam ją do piątej. Potem poszłam Mamę obudzić (nie wiem po co xD). Powiedziałam Jej, że nie ma dziś pierwszej godziny wychowawczej, czyli idziemy na 08:50, co oczywiście było nieprawdą. Chciałam mieć więcej czasu na ułożenie sobie w głowie, jak perfekcyjnie udawać jelitówkę. I weszłam se na kompa. Grałam w Transformice. Potem obudziłam o szóstej moją koleżankę (nie specjalnie mi to wyszło xD). I jakoś od wpół od siódmej pisałyśmy. Pisałyśmy głównie o tym, jak to nie chcemy iść do szkoły. I, już nie pamiętam jak, ale Daria zaproponowała abym symulowała jelitówkę. Uznałam, że to świetny pomysł. Chciałam, aby dała mi parę wskazówek i dała. Wypełniałam wszystko i długo i dniami się konsultowałyśmy. Dość dobrze (nie to, że się chwalę) umiem udawać, więc nie miałam jakiś trudności z udawaniem, że wymiotuję czy, że mi słabo. Niestety moja Mama nie ruszała się niczym. Nie przejmowało Ją to zupełnie. Tak swoją drogą to ciekawe, czy zgon (mój) by Ją ruszył... Ale wracając... Problemów z udawaniem nie miałam, ale żeby było choć trochę realistycznie - nawpierdalałam się suchego chleba, po którym zawsze mi niedobrze. Ale chuj nie zadziałał. Próbowałam mnóstwa rzeczy. Żarcia chleba, picia dużo mleka, kręcenia się (nawet), myśleć o rzeczach, które mnie brzydzą, ale nic nie powodowało u mnie choć najmniejszego odruchu wymiotnego. Postanowiłam więc tylko udawać. I tak udawałam wtorek, środa. Dziś (czwartek) to tak mniej. W weekend i jutro (Trzech Króli) również będę symulowała, bo jakie dziecko symuluje w wolne dni od szkoły xDD
Muszę postępować wiarygodnie :P
Dzięki Daria za konsultacje <3

Nie chciało mi się iść do szkoły. Więc w poniedziałek nie poszłam bez jakiegokolwiek wytłumaczenia. Ale na resztę dni trzeba było coś wymyślić. We wtorek wstałam już o 02:50. Wzięłam sobie telefon i czytałam sobie zapytaj'a do 03:22. Potem wzięłam książkę, którą obecnie czytam (jest meega *.*) i czytałam ją do piątej. Potem poszłam Mamę obudzić (nie wiem po co xD). Powiedziałam Jej, że nie ma dziś pierwszej godziny wychowawczej, czyli idziemy na 08:50, co oczywiście było nieprawdą. Chciałam mieć więcej czasu na ułożenie sobie w głowie, jak perfekcyjnie udawać jelitówkę. I weszłam se na kompa. Grałam w Transformice. Potem obudziłam o szóstej moją koleżankę (nie specjalnie mi to wyszło xD). I jakoś od wpół od siódmej pisałyśmy. Pisałyśmy głównie o tym, jak to nie chcemy iść do szkoły. I, już nie pamiętam jak, ale Daria zaproponowała abym symulowała jelitówkę. Uznałam, że to świetny pomysł. Chciałam, aby dała mi parę wskazówek i dała. Wypełniałam wszystko i długo i dniami się konsultowałyśmy. Dość dobrze (nie to, że się chwalę) umiem udawać, więc nie miałam jakiś trudności z udawaniem, że wymiotuję czy, że mi słabo. Niestety moja Mama nie ruszała się niczym. Nie przejmowało Ją to zupełnie. Tak swoją drogą to ciekawe, czy zgon (mój) by Ją ruszył... Ale wracając... Problemów z udawaniem nie miałam, ale żeby było choć trochę realistycznie - nawpierdalałam się suchego chleba, po którym zawsze mi niedobrze. Ale chuj nie zadziałał. Próbowałam mnóstwa rzeczy. Żarcia chleba, picia dużo mleka, kręcenia się (nawet), myśleć o rzeczach, które mnie brzydzą, ale nic nie powodowało u mnie choć najmniejszego odruchu wymiotnego. Postanowiłam więc tylko udawać. I tak udawałam wtorek, środa. Dziś (czwartek) to tak mniej. W weekend i jutro (Trzech Króli) również będę symulowała, bo jakie dziecko symuluje w wolne dni od szkoły xDD
Muszę postępować wiarygodnie :P
Dzięki Daria za konsultacje <3


Pobieranie Krwi
Dziś, na dziewiątą szłam na pobieranie krwi do badań (cukrzyca, tarczyca, krew i serce). Od drugiej klasy szkoły podstawowej panicznie boję się strzykawek. Why? Miałam co sekundę pobieraną krew, a za tamtych czasów okropnie mnie to bolało. To trwało przez osiem dni...
Teraz mam uraz.
Ale trzeba, to trzeba.
Jeżeliby nawet badania wyszły na moją niekorzyść, to na 75% nie będę się leczyła.
Czemu? Nie chcę.
Wracając do dzisiaj... xD
Jestem w przychodzi i czekam na swoją kolej. Nadeszła.... Okropna panika. Bałam się, lecz wiedziałam, że muszę. Usiadłam na krzesełku. Pielęgniarka tylko coś tam pouzupełniała i zajęła się mną... Spanikowaną do granic możliwości mną... Spryskała mi rękę, lecz ja kompletnie nie mogłam jej puścić. Nie chciałam, bałam się igły. Owszem, możecie się śmiać, że trzynastolatka się boi, ale każdy swoje wady ma. W końcu puściłam. Powiedziano mi, że mogę odwrócić wzrok, jeżeli nie chcę bądź nie mogę patrzeć. Sama nie wiedziałam czy chcę widzieć czy nie, lecz dla mojego i Ich dobra, odwróciłam wzrok. Poczułam cienkie ukłucie, wiedziałam, że jeszcze chwila i po kłopocie. Po owym ukłuciu nie czułam nic. Bólu, strachu, niecierpliwości - nic. Po dłuższej chwili myślałam, że nastał koniec i mogę bez obaw wrócić do domu i śmiać się z samej siebie, że się bałam. Lecz nie. Jedyne co usłyszałam, to to, że 'strzykawka wyleciała'... Odruchowo (wcale nie chciałam!!) zerknęłam na rękę... Krew się lała... Popadłam w jeszcze większą histerię. Nawet jej sobie wyobrazić nie możecie, ja Wam w tym nie pomogę, bo jest nie do opisania. Chciałam iść do domu, bo jak już wspomniałam, tak czy tak nie będę leczyła chorób/choroby. Ale kurwa zostać musiałam... Choćby nie wiem co. Choćby kurwa mieli zająć się umierającym człowiekiem - nie. Nie no ok, żart xD
Po zajęciu się raną i zatamowaniu krwawienia, powiedzieli, że krew pobiorą z drugiej ręki... No kurwa ok. Też spryskali... Dalej byłam cała w histerii. Dwukrotnie byłam bliska zawału z nerwów. Lecz mnie przytrzymali. Wyrywać się nie mogłam, ech, w sumie nawet takiego zamiaru nie miałam, ale ok. Znów mało bolesne wkłucie igłą. Chwila i po krzyku. Mama opowiadała, że moje krzyki słychać było w całej przychodni xDDDDD nu niźle xDD
Jak wróciłam do domu to była 09:38. Na obu rękach miałam plastry (mniejsze lub większe), a same ręce okropnie bolały. Z ręki, z której strzykawka nie wypadła (prawa) zdjęłam opatrunek od razu jak przyszłam do domu, lecz z lewej to chciałam jeszcze poczekać. Kurwa błąd. O jakieś dziesiątej bądź jedenastej chciałam zdjąć opatrunek z lewej ręki. Ni cholery. Tak mi się do skóry przykleiło, że odkleić się nie da. No to zmoczyłam rękę i opatrunek. Odchodziło z mniejszym bólem, ale jego towarzystwo nie zaniknęło. Tak moczyłam i odklejałam i tak w kółko. W końcu znów wzięłam (tą meega *.*) książkę i czytałam, żeby nie myśleć ciągle o dzisiejszym dniu. Po jakieś mniej więcej pół godzinie poszłam znów odklejać. Ok, bo pierdolę w kółko jedno. Kiedy w końcu odkleiłam? O 13:01....
Nic nie mówcie.
A płakałam od 21 do 01 w nocy, że mam iść pobrać krew.
Niczego bać się nie było.
Ale ja popadam w histerię na słuch o strzykawkach.
Bójka
Przyszła do mnie po godzinie czternastej koleżanka Agata. Była u mnie prawie do dziewiętnastej. Dużo było zwał. Np.:
Siedzimy przy kompie, a Ona bierze swój telefon i coś pisze. Ok, niech pisze. Potem wzięła mój telefon (ciekawa świata xDD). A ja mam taki telefon, że jak dostanę esa i odblokuję telefon, to na ekranie wyświetla się miniaturka z treścią esa i nadawcą. Więc Ona czyta. Bałam się na początku, że przeczytała esa, jak konsultowałam się z Darią, co do mojej 'jelitówki'. Bo źle by było. Wygadałaby wszystkim. Plotuch z Niej (Agaty). Ale nie. Agata się śmiała z własnej głupoty, bo wysłała mi esa o treści: "Beka na szympansa".
Albo rzucamy się poduszką i Ona mnie nią napierdala wręcz (xD). Ja Ją również (xD). I tak się rzucamy poduszką jak dwie wariatki a Antoś (mój Piesek) się przygląda xD
Albo poszłyśmy jeść kolację i ja siedziałam na przeciwko okna i cały czas się śmiałam (xDD). Zapytana (przez Agatę) dlaczego, odparłam, że 'tam są lampy' xDDDD Moja Mama dodała, że w lampę to można za darmo zarobić xDD Agat przytaknęła.
Teraz o bójce. Idę z Mamą odprowadzić Agatę do domu, ponieważ ma kawałek. I My idziemy i od wyjścia z klatki do placu zabaw za podstawówką się 'biłyśmy'. Co to znaczy? Popychałyśmy się, waliłyśmy po łbach, waliłyśmy po plecach i naśmiewałyśmy się xD hmmm, jak dwie naćpane wariatki xD
I przepraszam, że tak długo nie było postów.
Komentarze
Prześlij komentarz