Wyjaśnienie :3

Witajcie. Nie pisałam zbyt, ponieważ moje życie 'diametralnie się zmieniło'. Otóż nie byłam w poniedziałek w szkole, we wtorek byłam, dziś (środa) nie, a i nie wiem, czy w czwartek i piątek pójdę. Dlaczego? Opowiem jedną sytuację z wtorku..:
Teraz, w tym tygodniu są próbne testy 3-ich klas. Więc My nie mamy trzech pierwszych lekcji i przychodzimy na za dziesięć jedenastą [10:50]. Mówili Nam w piątek, żeby nie przychodzić za wcześnie, bo Nas prędzej do szkoły nie wpuszczą. Toteż ja wczoraj wyszłam z domu o dziesiątej czterdzieści pięć, a mam do szkoły jakieś 3-4 minuty. Przyszłam do szkoły, potem do szatni. Tam, [w szatni] była tylko Zuzia (rok młodsza, lecz z mojej klasy). Zapytałam czy poczeka, odpowiedziała, że nie ma sprawy. Przebrałyśmy się mniej więcej w tym samym czasie i poszłyśmy. Na korytarzu nie było nikogo, nie wiedziałyśmy czy to już lekcja. W drodze cały czas rozmawiałyśmy. Aż w końcu doszłyśmy pod salę lekcyjną. Miała być geografia. Wchodzimy do sali.
- Przepraszamy za spóźnienie. |Ja & Zuzia|
- Nic się nie stało. |Pani|
- Z kim Ty się zadajesz?! |Wiktoria do Zuzi|
- A co Cię to?! |Zuzia|
Dobrze myślicie... Wiktoria się zapytała Zuzi z kim się zadaje. Z kim = ze mną. Że czemu. Ja z Wiktorią jakoś tak od zawsze się nie zgadzamy, tak jakoś. Ona, wiecznie gadatliwa, odmawia za plecami, nie zawsze miła. Ja, spokojna, zazwyczaj miła (jak ktoś dla mnie miły, to ja też), nie gadam o kimś bez obecności tej osoby. Jak widzicie - różnimy się. Ona czasem mi dokucza. Nie tak na żarty, tylko na serio. Znamy się od połowy zerówki (bo w połowie roku przyszłam), a teraz jesteśmy w pierwszej gimnazjum. Przyzwyczaiłam się, że jak ktoś nie umie zrobić pracy domowej to dzwoni do mnie. Trzeba sobie pomagać i podawałam, ale Wiktoria to dzwoniła do mnie prawie codziennie!! O Język Polski i o Matematykę. Niekiedy było tak, że jak było opowiadanie z Polskiego, a ja jeszcze go nie napisałam, to ja pisałam dla siebie, żeby mieć odrobione, a moja Mama specjalnie odrywała się od swojej roboty i pisała opowiadanie dla Wiktorii.... Z biegiem czasu przyzwyczaiła się i za każdym opowiadaniem, charakterystyką czy czymś jeszcze innym, wymagającym choć odrobiny skupienia - dzwoniła do mnie. Teraz, jak tak o tym myślę, to wkurzam się sama na siebie. Tzn.... Źle to sformułowałam. Kocham pomagać i nie oczekuję odwdzięczenia, za pomoc chciałabym tylko "dziękuję", oraz odrobiny szacunku. Ona owszem, dziękowała, ale w szkole NIGDY się do mnie nie odzywała, jakby mnie nie znała. A jeżeli już odzywka, to niezbyt miła. Tak zaczęłam myśleć od sierpnia i myślę tak do teraz - po co pomagałam? Byłam głupia. Na to wychodzi, że ja pomagałam, a Ona w zamian za to, była dla mnie niemiła. Super... Oż kurwa. Rozpisałam się, a chcę przejść do sedna. Otóż wczoraj wyszłam o 13:25 i starałam się ukryć smutek, udało się. Lecz o godzinie piętnastej przy zabawie z moim Pieskiem Antosiem, nie wiem jak - wygadałam się o dniu... O tej odzywce... Z kim Ty się zadajesz... Mama od razu zaczęła wypytywać o szczegóły. Niechętnie mówię o tym co mnie dręczy rodzicom. Nie wiem czemu tak mam. Są dobrzy i w ogóle... Tak, jestem trochę dziwna. Do sedna... Mama wyciągnęła ode mnie 80% informacji. Lecz nie powiedziałam kogo autorstwem było owe zdanie ("z kim Ty się zadajesz?"). Dobra. Wydusiła, a wyglądało to tak..:
- Kto to powiedział!? |Mama|
- Oj...Jezu. Nie chcę powiedzieć.... Znasz dobrze tą osobę... |Ja|
- Wiktoria P*******a?! |Mama|
- Ja pier... Musiałaś zgadnąć?! |Ja|
- Wkurwiła mnie dziś doszczętnie!!!!!! |Mama|
- Gdzie jest mój telefon?! |Mama|
- Ale nie dzwoń!! |Ja|
Nie słuchała... Zadzwoniła... Ja się ubrałam i wyszłam na dwór.. Nie chciałam słuchać... Lecz było za zimno. Wróciłam na klatkę (mieszkam w bloku)... Krzyki [głośną rozmowę Mamy z Babcią Wiktorii, bo Wiktorii nie było w domu] było słychać wszędzie! Weszłam na piąte piętro (mieszkam na pierwszym), wszystko wyraźnie! Zeszłam potem na pomiędzy pierwszym a drugim piętrem, uszy pękały... Mimo to siedziałam, wracać nie chciałam. Miałam za złe mojej Mamie, że mimo błagań, próśb, krzyków - zadzwoniła... Jakieś 10-15 minut siedziałam na klatce, rozmowy ucichły, wróciłam. Lecz w ogóle nie chciałam gadać.. Jednak jakoś później zrozumiałam, że MOŻE mi to pomoże...  POWIEDZIAŁAM MOŻE! Choć wg mnie wszystkie rozwiązania są bezcelowe i bezsensowne, dziwne, wiem, ale tak myślę. Dlaczego? Mam wspomnienia z lat poprzednich. Nie poszłam dziś do szkoły, straszliwie źle się czułam (mega stres), to Mama powiedziała abym została w domu, a Ona pójdzie i zgłosi to [że mi dokuczają] do szkoły. Tak zrobiłyśmy. Jakoś 11:20 Mama poszła, a wróciła jakoś 12:30. Słuchałam sobie muzyki i pisałam trochę z koleżanką. Lecz dalej mega stres. Mama wróciła, opowiedziała wszystko. odetchnęłam z ulgą. Poczułam, że jest szansa, że będzie lepiej, że jest nadzieja, że Ci nauczyciele coś zdziałają na tą Wiktorię... Chciałabym, aby w końcu Ją jakoś... "Utępili". Teraz wiem, że jeśli takie coś będzie miało miejsce, mam iść do dyrektorki (mam z Nią Niemiecki), wychowawczyni (uczy też biologii mnie), wicedyrektorki (uczy mnie języka Polskiego) bądź Pani pedagog. Zrobię tak, pójdę, jeśli zaistnieje potrzeba. Wiem, że czy pójdę w tym tygodniu, czy dopiero w poniedziałek do szkoły, Panie będą ze mną o tej sprawie rozmawiały.. Nie boję się. Nauczyciele są mili, nauczycielki są miłe. Mam nadzieję, że będzie lepiej. 



†††††††††††††††††††††


Parę zwał na rozluźnienie. 
1. Wczoraj, matematyka, sprawdzian. Nagle, do klasy weszło parę osób przebranych za Mikołajów z cukierkami. Śpiewaliśmy kolędę "Przybieżeli do Betlejem" razem z nauczycielką. Potem rozdawali cukierki (po dwa na osobę), trzeba było tylko odpowiedzieć na pytanie: "czy byłeś grzeczny? / czy byłaś grzeczna?". Ja byłam pierwsza. Oczywiście odpowiedziałam "tak" xDDD i wzięłam dwa cukierki. Potem Agata. A z Kajetanem najlepsze:
- Byłeś grzeczny?
- Tak. |Kajetan|
- Ja swoje wiem.
Ale wziął xDD

2. Dziś, jak już Mama wróciła ze szkoły. Przyszedł jakiś facet i jakieś ogłoszenia bla bla bla, wiecie, Ci, co chodzą po domach xD i dialog:
- [...] a właściwie co ja robię... |Facet|
- Właśnie nie wiem. |Ja|
xDD

3. Też jak przylazł ten facet.
- A bo ja z Wrocławia... Gdzie jest tu jakaś pizzeria? |Facet|
- Aśka, gdzie jest tu jakaś pizzeria? |Mama|
- W internecie. |Ja|
- A idź Ty! |Mama|
Bo mi się z "pyszne.pl" skojarzyło xDDD

4. Jak są takie kartki do obliczania swoich obliczeń (takich dodatkowych) to mi się tak nudziło (hehe, bo nic nie umiałam na ten sprawdzian xD) to tak zadanie rozwiązałam: xD



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Peenk

wczoraj