Teraz trzeba się cieszyć każdym samodzielnym stanięciem na łapy, każdym uśmiechem, eliminować każdą łzę, trzeba pomagać, trzeba wierzyć w lepsze jutro...
Chodzi o mojego Pieska...
Dnia 22.12.br. jak wróciłam z Wigilii Klasowej to Antoś już wtedy był osowiały. Przeważnie biegał po domu, gryzł zabawki, gdy wracałam ze szkoły. Ogólnie było widać żywość. A wtedy? Merdał ogonkiem jak przyszłam, owszem, lecz był smutny. Wskoczył na kanapę, na której usiadłam i siedział. Poszłam na chwilę do kuchni, zawsze było tak, że po prostu poszedłby za mną, ale nie wtedy... Został. Po chwili wróciłam i usiadłam obok Niego. Siedziałam dłuższą chwilę i znów poszłam do kuchni (wiecie, gadałam z Mamą, która przygotowywała na Wigilię wszystko to musiałam czasem chodzić). Antoś myślał, że chcę Go na balkon wypuścić i poszedł w jego stronę, lecz, gdy zobaczył, że ja idę w zupełnie przeciwną stronę,stanął smutny i usiadł, również smutny. I siedział długo.
Natomiast dnia 23.12.b.r. obudziłam się o 14:02, gdy moja Mama wróciła z popołudniowego spaceru z Antosiem. Padał deszcz, więc wypadało wytrzeć Pieska ręcznikiem, bo był mokry. A skąd. Warczał, nie chciał się dotknąć. Więc tylko trochę się Go wytarło. Później poszedł do przedpokoju i usiadł obok lustra. Długo siedział. W końcu podeszłam do Niego, lecz, gdy tylko się spojrzałam zaczął warczeć. Usiadłam obok Niego. Warczał. Nie dał się pogłaskać. Mimo to zaczęłam Go lekko głaskać i mówić słowa typu "spokojnie". Przestał w końcu. Przytuliłam Go. Uspokoił się do tego stopnia, iż wzięłam Go na ręce. Znów przytuliłam. Zaniosłam Go na kanapę. Położyłam. Położył się i długo leżał. Trzeba Go było podnieść, bo sam by się nie podniósł. Usiadłam obok Niego i wzięłam na kolana. Ogólnie nie siedziałby wcale i od razu chciałby zejść, lecz tym razem przesiedział +/-20 minut. Potem leżał koło mnie długo. Musiałam Go potem zanieść do kuchni, aby coś zjadł. Zjadł. Później wzięłam Go znów na kanapę. Położył się, a ja Go przytuliłam. I się rozpłakałam... Rozpłakałam się dlatego, że bałam się, że będzie tak na zawsze... Choć dla mojego Pieska mogłabym zrobić wszystko, wydać każde pieniądze, od ust sobie odjąć, aby Jemu pomóc, chciałabym aby znów był szczęśliwy i normalnie sam się poruszał. Płakałam dość długo... Tak trzeba było pomagać cały dzień. Dodam, iż zeskakiwać z kanapy może, daje radę, lecz, gdy chciał wskoczyć - spadł. Nie chcę by znów spadł, więc Go wsadzam. A jak wieczorem znów Go wsadziłam na kanapę, to poszedł i odwrócił się przodem do oparcia. Patrzałam się długo a On nic. Przytuliłam Go, a On się przewrócił... Nie to, że ja, bo ja Go lekko, na prawdę lekko przytuliłam, a On się o mnie oparł, a później przewrócił...
Boję się o Niego... Piętnastego listopada skończył dopiero cztery lata.... Tak, powiecie "pójdź do weterynarza". To nie jest takie proste. Weterynarz w moim mieście będzie dopiero czynny po Nowym Roku, a opcja wyjechania za miasto do weta jest niemożliwa. Czemu? Rodzice mnie nie puszczą. Jechać z rodzicami? Nie ma jak... Tata ciągle pracuje, a Mama szykuje albo na Wigilię albo na Nowy Rok, więc ta opcja jest niemożliwa.
Gdy byłam przy słowach "I się rozpłakałam..." musiałam odejść od komputera, bo Antoś chciał wejść na kanapę. Chcę dla Niego jak najlepiej... Co mam zrobić?
Dnia 22.12.br. jak wróciłam z Wigilii Klasowej to Antoś już wtedy był osowiały. Przeważnie biegał po domu, gryzł zabawki, gdy wracałam ze szkoły. Ogólnie było widać żywość. A wtedy? Merdał ogonkiem jak przyszłam, owszem, lecz był smutny. Wskoczył na kanapę, na której usiadłam i siedział. Poszłam na chwilę do kuchni, zawsze było tak, że po prostu poszedłby za mną, ale nie wtedy... Został. Po chwili wróciłam i usiadłam obok Niego. Siedziałam dłuższą chwilę i znów poszłam do kuchni (wiecie, gadałam z Mamą, która przygotowywała na Wigilię wszystko to musiałam czasem chodzić). Antoś myślał, że chcę Go na balkon wypuścić i poszedł w jego stronę, lecz, gdy zobaczył, że ja idę w zupełnie przeciwną stronę,stanął smutny i usiadł, również smutny. I siedział długo.
Natomiast dnia 23.12.b.r. obudziłam się o 14:02, gdy moja Mama wróciła z popołudniowego spaceru z Antosiem. Padał deszcz, więc wypadało wytrzeć Pieska ręcznikiem, bo był mokry. A skąd. Warczał, nie chciał się dotknąć. Więc tylko trochę się Go wytarło. Później poszedł do przedpokoju i usiadł obok lustra. Długo siedział. W końcu podeszłam do Niego, lecz, gdy tylko się spojrzałam zaczął warczeć. Usiadłam obok Niego. Warczał. Nie dał się pogłaskać. Mimo to zaczęłam Go lekko głaskać i mówić słowa typu "spokojnie". Przestał w końcu. Przytuliłam Go. Uspokoił się do tego stopnia, iż wzięłam Go na ręce. Znów przytuliłam. Zaniosłam Go na kanapę. Położyłam. Położył się i długo leżał. Trzeba Go było podnieść, bo sam by się nie podniósł. Usiadłam obok Niego i wzięłam na kolana. Ogólnie nie siedziałby wcale i od razu chciałby zejść, lecz tym razem przesiedział +/-20 minut. Potem leżał koło mnie długo. Musiałam Go potem zanieść do kuchni, aby coś zjadł. Zjadł. Później wzięłam Go znów na kanapę. Położył się, a ja Go przytuliłam. I się rozpłakałam... Rozpłakałam się dlatego, że bałam się, że będzie tak na zawsze... Choć dla mojego Pieska mogłabym zrobić wszystko, wydać każde pieniądze, od ust sobie odjąć, aby Jemu pomóc, chciałabym aby znów był szczęśliwy i normalnie sam się poruszał. Płakałam dość długo... Tak trzeba było pomagać cały dzień. Dodam, iż zeskakiwać z kanapy może, daje radę, lecz, gdy chciał wskoczyć - spadł. Nie chcę by znów spadł, więc Go wsadzam. A jak wieczorem znów Go wsadziłam na kanapę, to poszedł i odwrócił się przodem do oparcia. Patrzałam się długo a On nic. Przytuliłam Go, a On się przewrócił... Nie to, że ja, bo ja Go lekko, na prawdę lekko przytuliłam, a On się o mnie oparł, a później przewrócił...
Boję się o Niego... Piętnastego listopada skończył dopiero cztery lata.... Tak, powiecie "pójdź do weterynarza". To nie jest takie proste. Weterynarz w moim mieście będzie dopiero czynny po Nowym Roku, a opcja wyjechania za miasto do weta jest niemożliwa. Czemu? Rodzice mnie nie puszczą. Jechać z rodzicami? Nie ma jak... Tata ciągle pracuje, a Mama szykuje albo na Wigilię albo na Nowy Rok, więc ta opcja jest niemożliwa.
Gdy byłam przy słowach "I się rozpłakałam..." musiałam odejść od komputera, bo Antoś chciał wejść na kanapę. Chcę dla Niego jak najlepiej... Co mam zrobić?
Komentarze
Prześlij komentarz