dawna opowiesc ze szpitala

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale piszę post z telefonu o czwartej w nocy / nad ranem (jak kto se woli :P)
Gdy byłam w drugiej klasie szkoły podstawowej dwukrotnie miałam zapalenie płuc. Nie pamiętam już tak doskonale jak to było, ponieważ owe zdarzenia są z roku 2010 bądź 2011. Pierwszego zapalenia nie pamiętam prawie wcale, poza tym, że obudziłam się w środku nocy z wielkim bólem w lewym boku. Kompletnie nie wiedziałam która jest godzina, bo nie miałam pod ręką telefonu, bo zegara nie miałam już wtedy w swoim pokoju. Nie mogłam się również ruszyć, bo ból byl... Co tu mówić, nie do zniesienia. Niedługo potem usnelam. Rano było lepiej. Niestety wieczorem znów... Rodzice nie wiedzieli co robić, bo przychodnia była już wtedy zamknięta. Tak na prawdę, to nikt nie wiedział co mi jest. Tata postanowił zadzwonić do swojego kolegi, który w tamtym czasie uczył się, by zostać lekarzem. Z tamtego wieczora pamiętam tylko tyle, że Tata opisywał koledze co mi jest, a kolega powiedział, że to prawdopodobnie zapalenie płuc i żeby iść ze mną do lekarza następnego dnia... Ale jak wytrzymać? Płakałam z bólu... Pamiętam jeszcze tyle, że dostałam coś przeciwbolowego i przetrwalam noc. Następnego dnia poszlam z Mamą do lekarza. Potwierdzone: zapalenie płuc. Uznali, że to nic groźnego i przepisali jakieś tam leki, które pomogły... do czasu. Może tydzień upłynął, może niecały i znów obudziłam się w środku nocy z tym okropnym bólem w lewym boku. I tym razem każdy ruch sprawiał ból. O oddychaniu w obu przypadkach nie wspomnę. Ze zmęczenia usnelam. Obudziłam się po jakiś 3-4 godzinach. Tak, obudził mnie ból. Która wtedy była? Siódma? Ósma? Rano. Obudziłam szybko Mamę. Miałam problemy z oddychaniem i ten nieszczęsny ból. Poszłyśmy do przychodni. Ledwo co doszłam, a kawałek mam. Tam, po krótkich wyjasnieniach KARETKĄ zabrali mnie do szpitala. Moje życie było w jakimś stopniu zagrożone. Z początków pobytu w szpitalu niewiele pamiętam. Wiem, że zrobili mi badania i jakoś pomogli ustabilizować mi oddech. Jednak musiałam zostać w szpitalu. Moi rodzice byli zrozpaczeni. Mogłam wybrać sobie salę i łóżko. Wybrałam salę numer 10 i łóżko od razu od drzwi. Długo nie byłam sama. Już następnego dnia, do mojej sali dołączył czternastolatek z cukrzycą. Zaprzyjaźnilismy się. Okazało się, że mieszka bardzo blisko mnie. W kolejnym dniu dołączyła do Nas Julia. Nie pamiętam już co Jej było, lecz była rok młodsza ode mnie. Jak Nasze lata się przedstawiały?
Ja = 8 lat
Chłopak = 14 lat
Julia = 7 lat
Wspaniale się dogadywaliśmy. Na prawdę. Okazało się, że wszyscy mieszkamy niedaleko od siebie. Nie pamiętam niestety imienia tego chłopaka, ale podarował mi dwie bransoletki i pobrał parę fajnych gier na mój komputer.
Niestety już ich nie mam, bo Tata wziął ten komputer 😭
Z Julią wymienilysmy się numerami telefonów, lecz już na pewno ma nieaktualny 😢
Ale ok. Bo pisze tu historię, a przejść do sedna tytułu nie łaska xD
1. Codziennie dostawalam do polykania spore tabletki. Ja od zawsze mam niechęć do tabletek, bo zawsze mi w gardle stoją, nawet te z plastikiem. I raz tak się zbuntowalam !!!
Jak zawsze, o ósmej, przyszła pielęgniarka z tabletką, a ja w histerię i że nie polkne xD
Serio? Zwolali masę osób i wszyscy chyba przez 3h mi gadali, że muszę to wziąć, a ja, że nie xDD
Julia to nagrała i razem z tym chłopakiem mieli ze mnie beke xD zresztą ja z siebie też xDD
2. chodziłam często na parter (sale miałam na pierwszym piętrze) do automatu kupić kakao. Tam chodziłam z rodzicami po korytarzu i Gadalismy. I już kupiłam i miałam wracać na salę, a zapomniałam, że nie jestem sama xD
Otwieram drzwi i nie przytrzymalam i tak rąbły o ścianę, a jeszcze były szklane.. Huk jak.. xD
A ten chłopak co leżał ze mną (ejej! Bez skojarzeń, na sali) prawie by zawału dostał i tak mnie okrzyczal, że... Popamietalam. Oczywiście przeprosiłam. On mnie również, że tak nakrzyczal. Ale ja Go rozumiem. Sama bym pewnie gorzej postapila.
Ogólnie czas w szpitalu mijał fajnie.
3. Pewnej nocy jak w szpitalu nocowala u mnie siostra cioteczna, u Julii nocowala babcia. Strasznie chrapala. A ja siostrze marudzilam xD bo nie znoszę chrapania. Siostra miała mnie w końcu dość i dała mi swoje słuchawki i telefon i puściła muzykę i zasnelam xD
Jak już wspomniałam w szpitalu czas fajnie mijał. Zazdroscilam tylko tym, którzy mogli chodzić na tzw świetlice. Tam grali, bawili się. Pragnelam również, ale miałam co pięć minut pobieraną krew i co mniej więcej 2h oddychalam tlenem w masce. Dopiero w 5 bądź 6 dniu mogłam iść na ową świetlice. Było dobrze. Ósmego dnia mogłam wrócić do domu. Uwierzcie. Wyjeżdżam na wakacje na niekiedy dwa tygodnie i dom poznaje, a tu po ośmiu dniach i nie poznawalam.
Obecnie jestem w pierwszej gimnazjum i nie miałam już zapalenia płuc i mam nadzieję, że nie będę mieć. Wam również nie życzę.
Ze znajomymi z sali nie mam kontaktu 😞😞 a chce.
Uffff, zmachalam się. Pisałam to niecałe 1h.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Peenk

wczoraj