Opuszczona mennica

Był wieczór. W miarę chłodno, ponieważ była po późna jesień. Jechałam samochodem z Mamą, Ciocią i Wujkiem. Trochę zabłądziliśmy. Zobaczyliśmy małą chatkę, postanowiliśmy tam iść i zapytać o drogę. Tak zrobiliśmy. Jednak okazało się, że to nie jest zamieszkane. Odkryliśmy mennicę państwową opuszczoną przez trzydziestoma laty. Weszliśmy i zaczęliśmy się rozglądać. O dziwo - na starych, pociętych taśmach, które zdawały się pokruszyć od jednego, lekkiego dotyku dłoni, była masa pieniędzy, a w koncie stała skrzynka o pojemności szesnastu litrów wypełniona po brzegi pięćdziesięciozłotowymi banknotami! Lecz.. Niestety.. Pieniądze nie były 'nowoczesne' a 'starodawne'. Coś dziwnego mnie natchnęło i przyszło mi na myśl, że mennica została opuszczona z powodu wprowadzenia nowych pieniędzy. Pięćdziesięciozłotowe, to były jedyne 'starodawne' banknoty, jakby zielone i podobne do dolarów. Mimo iż od zewnątrz ta 'chatkomennica' była mała, wewnątrz zdawała się nie mieć końca. Oglądałam pieniądze z ciekawością, jednak ani jednego nie odważyłabym się wciąć do domu, a za stare pieniądze (jeden banknot) można było dostać milion nowych. Coś od środka mnie blokowało. Wujek powiedział, że już na prawdę zaczyna się ściemniać i musimy wracać. Okazało się, że drzwi są mocno zamknięte.. Utknęliśmy tam.. Nagle wewnątrz zaczął wiać mocny, zimny wiatr. Zrobiło się okropnie zimno. Zdziwiło mnie, że pieniądze nie latały pod wpływem powietrza.. Jakby były przyklejone, a tak nie było. Po jakimś czasie wiatr gwałtownie ustał. Poczułam rękę na moim prawym ramieniu. Jakoś mnie to nie zdziwiło, ponieważ pomyślałam, że to pewnie Mama. Lecz.. Gdy się popatrzałam w lewo, zobaczyłam, że stoi przy małym oknie.. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam. Nie mówiłam nic. Pytałam kiedy wyjdziemy, ale nikt nie znał odpowiedzi. Myślałam, że tam umrzemy. Nagle za tą 16-litrową, drewnianą skrzynką, zobaczyłam ukryte schody. Postanowiliśmy zejść na dół. Na dole był.. Zobaczyliśmy na podłodze jest dużo tynku, który nadal osypywał się ze ścian. Wszystkie drzwi były pootwieranie na oścież, niektóre nawet powyłamywane z zawiasów. Tylko jedne, na samym końcu 'korytarza' były zamknięte. Korytarz budził strach, na ścianach były napisy "zginiesz" albo "czeka Cię śmierć". Jednak mimo wszystko poszliśmy do tamtych drzwi. Owszem, były zamknięte, ale nie na klucz, a wielki napis na owych drzwiach mówił "wejście tylko dla pracowników". Ale co kto Nam teraz zrobi? Weszliśmy. Pomieszczenie z założenia normalne. Jednak, gdy iść dalej, można zauważyć kawałki kości i niekiedy całe szkielety. Nie wiem, ile tam leżały, ale to był przerażający widok. Ja jeszcze kończyłam oglądać te szkielety, gdy znów poczułam lodowatą rękę. Tym razem byłam pewna, że to nikt z rodziny, bo byli na korytarzu. Powiedziałam sobie, że nie mogę się bać i że zobaczę co to jest, może tylko moja wyobraźnia? Łatwo powiedzieć, trudnej wykonać. Obejrzałam się za siebie, z sercem drżącym od strachu. Zobaczyłam dość wysoką kobietę która świeciła bielą. Mogła mieć góra trzydzieści lat. Na rękach prawie nie miała skóry, gdzieniegdzie były gołe kości, nawet mięśni brak. Nie miała oczu a jedynie puste czarne dziury bez wyrazu. Była straszliwie blada. Ubrana była w pożółkłą długą, prawie do samej ziemi sukienkę, ale była mocno zniszczona. Czułam, że im więcej czasu przebywałam koło tej istoty, tym bardziej zmieniała się temperatura otoczenia, było coraz zimniej. Sparaliżował mnie strach. Zjawa powiedziała słowa w niezrozumiałym dla mnie języku i.. Rozpłynęła się! Jeszcze chwilę tam stałam i dopiero jak nabrałam odwagi na najmniejszy ruch, pędem pobiegłam do rodziny. Byli już na piętrze. Okazało się, że otworzyli już drzwi i z niecierpliwością czekali na mnie. Byli trochę źli, a ja nie chciałam nic powiedzieć. Przeprosiłam tylko. Szybko stamtąd odjechaliśmy. Jakoś znaleźliśmy drogę do domu. Rankiem, gdy się obudziłam, zorientowałam się, że mam jeden banknot w kieszeni i trochę mnie okrzyczeli za to. Ale postanowiłam poszukać wiadomości o ten opuszczonej mennicy. Było to nietrudne. Już po pierwszym artykule wiedziałam wszystko. Otóż, gdy jeden z pracowników opuszczał mennicę, czekała na Niego przed wejściem córka. Lecz Ten, wyszedł z innej strony i córka czekała na Niego dość długo, jak podają niektóre źródła nawet dwie godziny. Wreszcie postanowiła tam wejść, nikogo nie znalazła, a gdy chciała już wyjść pech sprawił, że skrzynka zastawiła jej wyjście, a ona sama została przysypana gruzem.. Gruzem który spadł z od dawna rozpadającego się dachu. Umarła tamtej nocy. Teraz tam pewnie chodzi.. Odmówiłam za Nią modlitwę, mam nadzieję, że pomogłam.. A co do tego mojego natchnienia względem powodu opuszczenia mennicy to miałam rację, z powodu wprowadzenia nowych pieniędzy. 


[!] To jest wymyślona creepypasta. Za straszna to może nie jest, ale to moja pierwsza więc proszę bez hejtów. Ta c-pasta to tak na prawdę ulepszenie mojego snu, dodanie mu straszniejszych szczegółów. Na przykład całe to o korytarzu i zmarłej córce jest zmyślone, tego w śnie nie było. Oceniajcie ^.^ [!]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Peenk

wczoraj