Dzień w którym powinny być lekcje ;D
Pewnie każdy z Was miał dziś lekcje. Ja nie xD
Dlaczego? Otóż wczoraj to tylko było rozpoczęcie, hymn, przemówienie Pani Dyrektor i "żeby Nas nie męczyć" (tak, dosłownie tak powiedzieli) to było wszystko. Dziś plan, regulaminy, kto czego uczy i inne duperele. Miałam na ósmą do dziesiątej trzydzieści. Trzy lekcje z wychowawczynią. No jakże by mogło nie być zwał xD zawsze są, hehe. No więc wyszłam z domu o O7:44 i szłam i szłam. Eh dobra. Nie szłam długo bo mam bardzo blisko. Góra siedem minut drogi. I tak, muszę wyjść z klatki i skręcić w prawo, dalej iść chodnikiem, potem szłam dalej prosto jak szłam do podstawówki, a teraz skręcam wyboistą ulicą i tą ulicą idę i potem na chodnik. Dochodzę do biało-czerwonego drąga obok niebieskawej furtki, po czym skręcam w lewo, wchodzę furtką i na schody i już. Cała droga. Może Wam się wydawać, że to daleko, nic bardziej mylnego. Idę sobie tym chodnikiem za ulicą i przede mną szła jakaś Pani z małym chłopcem. I Ona takie coś: "No tak, no musisz iść do przedszkolka, ale jutro już nie pójdziesz, wiesz? Jutro już się zaczyna długi weekend, sobota i niedziela i dopiero za dwa dni do przedszkolka". Wyminęłam Ich i pomyślałam tylko 'o kurwa'. Śmiać mi się chciało. Ok, jestem już w szkole. Moja sala, jako własność klasy ma numer osiem. No to od razu od wejścia idę prosto i szukam i szukam. Doszłam prawie do okna na przeciwko wejścia i kurwa nic. Myślę 'chyba na drugim piętrze' i już miałam się wracać, gdy Wiktoria zawołała "Aśka pało, tu jesteśmy". Pomyślałam, że się przesłyszałam, jednak odwróciłam się za siebie, ale nie widziałam nikogo znajomego. Zapytałam: "gdzie?". Odpowiedziano mi: "no tu". Dalej się rozglądam a Oni byli prawie, że tuż za mną. Możecie sobie wyobrazić jak to wyglądało. Podeszłam do Nich i mówię: "nie poznałam Was" i wszystkie się śmiałyśmy. Przerwa ta straszliwie mi się dłużyła. Ale w końcu zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Podano kto czego uczy, było czytanie regulaminów, rozmawialiśmy o "Quo Vadis", no i oczywiście plan. Pani również Nam pokazała gdzie są jakie sale, abyśmy się błądzili. Myślicie, że to koniec? O nie, nie. Na drugiej albo pierwszej lekcji (już zbyt nie pamiętam) mieliśmy wypełnić "data urodzenia (Nasza), miejsce urodzenia, imiona rodziców, telefony rodziców, miejsce zameldowania i adres zamieszkania". Okay, wpisujemy. Już przy pierwszym byłyśmy niezgodne z koleżanką. Ja mówiłam, że data uro Nasza, a Agata zaś, że rodziców (no kurwa po chuj rodziców?!). No i Ona wpisuje rodziców, a ja na razie pominęłam tenże punkt. Nagle Ona zaczyna myśleć.
- Nad czym myślisz? |Ja|
- Nie wiem kiedy moi rodzice mają uro. |Agata|
- Japier.. |Ja|
- Poczekaj, wiem, że moja Mama ma pięćdziesiąt trzy lata, ale nie wiem który rok. |Agata|
- Eh.. Obliczyć Ci to? |Ja|
- No. |Agata|
Chwilkę pomyślałam i mówię:
- Skoro mówisz, że Twoja Mama ma pięćdziesiąt trzy lata to z moich obliczeń wynika, że jest z roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego trzeciego. |Ja|
- Ok, dzia. |Agata|
- Ej.. |Agata|
- Ja nie wiem jaki dzień *walnąwszy się ręką w łeb* |Agata|
- A no w tym to ja Ci już nie pomogę. |Ja|
Powoli niektórzy zaczęli oddawać kartki.
- Aaaaśka! |Agata|
- Nom? |Ja|
- Już oddają! A ja nie znam numeru, ani gdzie się urodzili!!! |Agata|
- Ja numerów moich rodziców również nie znam na pamięć. Kurwa, gdzie się urodzili też nie wiem, chyba we Włocławku, ale nie jestem pewna. |Ja|
------THE--MOMENT--LATER------
Wszyscy oddali i powychodzili z klasy na przerwę a My z Agatą jeszcze piszemy, ekhm, kończymy, znaczy się. Agata napisała swoją ulicę i idzie oddać lub zapytać się coś Pani. Zamieniły parę słów i Agata wraca do mnie do ławki, mówiąc:
- Aśka! Tu trzeba swoją datę urodzenia wpisać.. |Agata|
- No przecież Ci to mówiłam tumanie! |Ja|
Dobrze, że tylko Agata, Pani i ja słyszałyśmy to "tumanie", lecz powiedziałam to głośno i dwukrotnie, ale w odstępie czasu. Ale było zero komentów ;>
Okay teraz chyba z ostatniej lekcji. Pani czyta i objaśnia regulamin. I w pewnym momencie: "[...] nie musicie się ubierać w granat [...]" myślałam, że runę śmiechem, ale niestety tylko ja, więc się powstrzymałam. Teraz z przerwy. Ja z Agatą stoimy koło klasy, pod ścianą i gadamy. I idzie se parę chłopaków z chyba trzeciej klasy. Dziwnie wyglądali. Mi się trochę zachciało śmiać, więc Agat (tak, bez "a" na końcu) zapytała się mnie co się stało.
- Z czym Ci się kojarzą chłopaki ze starszych klas? Ale nie pojedynczo, tylko w grupie? |Ja|
- Nie wiem. |Agata|
- A wiesz z czym mi? Mi się kojarzą ze stadem hien.... |Ja|
Musiałam tu przerwać, bo zaczęłam się śmiać. Agata walnęła się ręką w głowę i też się śmiała. Kontynuowałam:
- A wiesz czemu? Bo chodzą zgarbieni i stadami. A hieny mają takie garby jakby i wyglądają bardzo podobnie. |Ja|
Śmiałyśmy się długo. Ale to serio prawda. Przynajmniej w mojej szkole. I sorry chłopaki jeśli Was uraziłam, ale nie mówię o wszystkich, tylko tych z mojej szkoły ^^
PS. Ja się cieszę tylko z jednego że jest rok szkolny i z jednego się nie cieszę. Cieszę: Tu jest dużo starszych ludzi i zapewne będzie dużo zwał. Nie cieszę: Tracę kontakt z IF. Nie możemy pisać już całymi dniami jak w wakacje.
Dlaczego? Otóż wczoraj to tylko było rozpoczęcie, hymn, przemówienie Pani Dyrektor i "żeby Nas nie męczyć" (tak, dosłownie tak powiedzieli) to było wszystko. Dziś plan, regulaminy, kto czego uczy i inne duperele. Miałam na ósmą do dziesiątej trzydzieści. Trzy lekcje z wychowawczynią. No jakże by mogło nie być zwał xD zawsze są, hehe. No więc wyszłam z domu o O7:44 i szłam i szłam. Eh dobra. Nie szłam długo bo mam bardzo blisko. Góra siedem minut drogi. I tak, muszę wyjść z klatki i skręcić w prawo, dalej iść chodnikiem, potem szłam dalej prosto jak szłam do podstawówki, a teraz skręcam wyboistą ulicą i tą ulicą idę i potem na chodnik. Dochodzę do biało-czerwonego drąga obok niebieskawej furtki, po czym skręcam w lewo, wchodzę furtką i na schody i już. Cała droga. Może Wam się wydawać, że to daleko, nic bardziej mylnego. Idę sobie tym chodnikiem za ulicą i przede mną szła jakaś Pani z małym chłopcem. I Ona takie coś: "No tak, no musisz iść do przedszkolka, ale jutro już nie pójdziesz, wiesz? Jutro już się zaczyna długi weekend, sobota i niedziela i dopiero za dwa dni do przedszkolka". Wyminęłam Ich i pomyślałam tylko 'o kurwa'. Śmiać mi się chciało. Ok, jestem już w szkole. Moja sala, jako własność klasy ma numer osiem. No to od razu od wejścia idę prosto i szukam i szukam. Doszłam prawie do okna na przeciwko wejścia i kurwa nic. Myślę 'chyba na drugim piętrze' i już miałam się wracać, gdy Wiktoria zawołała "Aśka pało, tu jesteśmy". Pomyślałam, że się przesłyszałam, jednak odwróciłam się za siebie, ale nie widziałam nikogo znajomego. Zapytałam: "gdzie?". Odpowiedziano mi: "no tu". Dalej się rozglądam a Oni byli prawie, że tuż za mną. Możecie sobie wyobrazić jak to wyglądało. Podeszłam do Nich i mówię: "nie poznałam Was" i wszystkie się śmiałyśmy. Przerwa ta straszliwie mi się dłużyła. Ale w końcu zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Podano kto czego uczy, było czytanie regulaminów, rozmawialiśmy o "Quo Vadis", no i oczywiście plan. Pani również Nam pokazała gdzie są jakie sale, abyśmy się błądzili. Myślicie, że to koniec? O nie, nie. Na drugiej albo pierwszej lekcji (już zbyt nie pamiętam) mieliśmy wypełnić "data urodzenia (Nasza), miejsce urodzenia, imiona rodziców, telefony rodziców, miejsce zameldowania i adres zamieszkania". Okay, wpisujemy. Już przy pierwszym byłyśmy niezgodne z koleżanką. Ja mówiłam, że data uro Nasza, a Agata zaś, że rodziców (no kurwa po chuj rodziców?!). No i Ona wpisuje rodziców, a ja na razie pominęłam tenże punkt. Nagle Ona zaczyna myśleć.
- Nad czym myślisz? |Ja|
- Nie wiem kiedy moi rodzice mają uro. |Agata|
- Japier.. |Ja|
- Poczekaj, wiem, że moja Mama ma pięćdziesiąt trzy lata, ale nie wiem który rok. |Agata|
- Eh.. Obliczyć Ci to? |Ja|
- No. |Agata|
Chwilkę pomyślałam i mówię:
- Skoro mówisz, że Twoja Mama ma pięćdziesiąt trzy lata to z moich obliczeń wynika, że jest z roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego trzeciego. |Ja|
- Ok, dzia. |Agata|
- Ej.. |Agata|
- Ja nie wiem jaki dzień *walnąwszy się ręką w łeb* |Agata|
- A no w tym to ja Ci już nie pomogę. |Ja|
Powoli niektórzy zaczęli oddawać kartki.
- Aaaaśka! |Agata|
- Nom? |Ja|
- Już oddają! A ja nie znam numeru, ani gdzie się urodzili!!! |Agata|
- Ja numerów moich rodziców również nie znam na pamięć. Kurwa, gdzie się urodzili też nie wiem, chyba we Włocławku, ale nie jestem pewna. |Ja|
------THE--MOMENT--LATER------
Wszyscy oddali i powychodzili z klasy na przerwę a My z Agatą jeszcze piszemy, ekhm, kończymy, znaczy się. Agata napisała swoją ulicę i idzie oddać lub zapytać się coś Pani. Zamieniły parę słów i Agata wraca do mnie do ławki, mówiąc:
- Aśka! Tu trzeba swoją datę urodzenia wpisać.. |Agata|
- No przecież Ci to mówiłam tumanie! |Ja|
Dobrze, że tylko Agata, Pani i ja słyszałyśmy to "tumanie", lecz powiedziałam to głośno i dwukrotnie, ale w odstępie czasu. Ale było zero komentów ;>
Okay teraz chyba z ostatniej lekcji. Pani czyta i objaśnia regulamin. I w pewnym momencie: "[...] nie musicie się ubierać w granat [...]" myślałam, że runę śmiechem, ale niestety tylko ja, więc się powstrzymałam. Teraz z przerwy. Ja z Agatą stoimy koło klasy, pod ścianą i gadamy. I idzie se parę chłopaków z chyba trzeciej klasy. Dziwnie wyglądali. Mi się trochę zachciało śmiać, więc Agat (tak, bez "a" na końcu) zapytała się mnie co się stało.
- Z czym Ci się kojarzą chłopaki ze starszych klas? Ale nie pojedynczo, tylko w grupie? |Ja|
- Nie wiem. |Agata|
- A wiesz z czym mi? Mi się kojarzą ze stadem hien.... |Ja|
Musiałam tu przerwać, bo zaczęłam się śmiać. Agata walnęła się ręką w głowę i też się śmiała. Kontynuowałam:
- A wiesz czemu? Bo chodzą zgarbieni i stadami. A hieny mają takie garby jakby i wyglądają bardzo podobnie. |Ja|
Śmiałyśmy się długo. Ale to serio prawda. Przynajmniej w mojej szkole. I sorry chłopaki jeśli Was uraziłam, ale nie mówię o wszystkich, tylko tych z mojej szkoły ^^
PS. Ja się cieszę tylko z jednego że jest rok szkolny i z jednego się nie cieszę. Cieszę: Tu jest dużo starszych ludzi i zapewne będzie dużo zwał. Nie cieszę: Tracę kontakt z IF. Nie możemy pisać już całymi dniami jak w wakacje.
Komentarze
Prześlij komentarz