Sen sprzed laty

No ok, może sprzed laty to przesadzam xD
To było jakieś góra rok temu, znaczy nie było, tylko mi się śniło xD
Na samym początku: Nie mam pojęcia czy już to tu opisywałam, ale na 99,9% nie.

We śnie wszyscy z mojej klasy byliśmy w piątej klasie (no jak rok temu, to chyba oczywiste). No, ale.. Mieliśmy 20 lat! I w podstawówce! A dlaczego? A bo chlaliśmy wódę dniami i nocami i wagarowaliśmy - przeważnie - całą grupą. Ewentualnie wagarowaliśmy w piętnaście osób, a pozostałe siedem, spało albo gdzieś indziej wędrowało. No i można było wychlać tylko cztery litry wódki dziennie, w innym wypadku umierało się następnego dnia. Nam się Nasze życie podobało i wcale nie chcieliśmy z Nim kończyć. Ale, ale.. Piliśmy nawet po pięć litrów i nic. No, ale.. W końcu jednak.. Jedna osoba z klasy umarła. A mianowicie Wiktor - mój kolega. W sumie nic nie wiedzieliśmy o tym, ale nie przyszedł rano z Nami powagarować, a i potem przyszła inna osoba i powiedziała, że On nie żyje. No i że pogrzebali Go w lesie. No to My bez zastanowienia zgromadziliśmy zapasy wódki i pędzimy pożegnać przyjaciela. Ale ok.. Wzięliśmy ze dwadzieścia flaszek, a jak doszliśmy na miejsce, to zostało półtorej. Pomodliliśmy się i wylaliśmy resztę wódki co Nam zostało na uschniętą grobową ziemię. Wszyscy płakali, a ja najprawdopodobniej najbardziej. Jedyną osobą która nie płakała, ale śmiała się, była Agata. Nie wiem czemu, ale bardzo się cieszyła z śmierci. No i git, koniec snu. 

Gdy to opowiadałam Agacie bardzo się śmiała i przez resztę owego dnia, każdą butelkę po wódce nazywała moją. A co naj(gorsze/śmieszniejsze) to to, że w mojej klatce jest butelek po alkoholu multum a i puszek też. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Peenk

wczoraj