Pogrzeb...
Witajcie byłam dziś w Chodczu na pogrzebie. Umarł mój Wujek (brat babci ze strony mamy), miał sześćdziesiąt pięć lat. Dziś ogólnie byłam wesoła, wstałam o 05:19 (co mi się nie zdarza :D). Nie byłam wczoraj w szkole bo się rano źle czułam, ale i zaspałam. Dziś miałam iść na matematykę, która była, przyrodę której nie ma cały tydzień i historię której też nie ma cały tydzień. Miałam być zwolniona z plastyki której nie było i zajęć komputerowych które były. No nie opłacało się, prawda? Tak więc od mojego miasta do Chodcza jest ok. 40 minut (30km). Była msza oczywiście, ale trochę się spóźniłam z rodzicami, ale tylko troszeczkę. Niestety nie było już wolnych miejsc więc staliśmy. Już byłam smutna. No bo jak na pogrzebach może być wesoło? Zwłaszcza nie mogę patrzeć jak już biorą trumnę i wychodzą z Kościoła, wtedy prawie mdleję. Skąd to wiem? Przy końcu 2015r. byłam z rodzicami na pogrzebie również wujka, ale miał trzydzieści trzy lata i umarł na raka trzustki. Ja akurat miałam wtedy wychodzić z ławki Kościelnej jak nieśli trumnę. Oczy mi się zalały płaczem i na parę sekund straciłam świadomość, ale dosłownie na chwilkę. Pamiętam jak Mama wołała moje imię, lecz ja nie upadłam, normalnie stałam, lecz oczy miałam całe we łzach. Straszliwie płakałam.
Komentarze
Prześlij komentarz