Kartka z Pamiętnika - Zakończenie

Hmm, nie umiem zbyt wymyślać tytułów do opowiadań. No właśnie opowiadań. To pierwszy post na moim blogu w którym napiszę opowiadanie które sama wymyśliłam. Bez hejtów. 

*OPOWIADANIE ZMYŚLONE, PODOBIEŃSTWO ZDARZEŃ CZY OSÓB - PRZYPADKOWE*



Z pamiętnika czternastoletniej Aurelii.. #23.05.
Za miesiąc kończę pierwszą klasę gimnazjum. Mam dużo koleżanek. Ale najlepszą z nich jest Weronika. Znamy się od trzeciej klasy. Zawsze radzimy sobie z problemami razem. Nie ukrywamy przed sobą niczego. Jednak nie tu opowiadać o moim życiu. Wczoraj rano dowiedziałam się, że za półtorej miesiąca wyjeżdżam z rodzicami do Holandii na stałe. Rodzice dostali dobrze zarobkową pracę.. Lepiej będą zarabiać niż tu, w Polsce. Powiedzieli mi, że muszę się z tym pogodzić, bo to przemyślane. Już od drugiej klasy gimnazjalnej będę chodziła do szkoły za granicą.. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Dowiedziałam się rano i przez to nie mogłam się wcale skupić na zajęciach. Gdy przyszłam do szkoły, moja przyjaciółka od razu zauważyła u mnie zmianę:
- Cześć Aureluś.
- No cześć.
- Co się stało? Jesteś jakaś smutna.
- Dowiedziałam się takie rzeczy, że.. Nie, nie mogę Ci tego powiedzieć. Zbyt będziesz to przeżywała, jak ja.
- Mówimy sobie przecież wszystko. Wiesz, że zawsze Ci pomogę. Powiedz.
Westchnęłam.
- No i tak byś się dowiedziała.. Otóż od początku nowego roku szkolnego mnie tu nie będzie..
- Jak to? Ale jesteś zdrowa, prawda?
- Ach, nie, nie bój się, z moim zdrowiem w porządku. Chodzi o to, że rodzice chcą wyjechać na stałe do Holandii.
- Że jak? Proszę powiedz, że to żart.
- Niestety nie..
- Ale kiedy wyjeżdżasz?
- W połowie lipca.
- Mało czasu Nam zostało, ale trzeba jakoś to przeżyć. Bądź pełna nadziei i optymizmu, mimo wszystko. Spróbuj może jakoś z Nimi pogadać czy coś..
- Masz rację, dobrze, że Cię mam. Bym się kompletnie załamała..
- Ale dlaczego tak daleko?
- Rodzice dostali dobrze płatną pracę, a i dobrze znają tamtejszy język, ja też..
- No tak. Ale nie rozpadnie się Nasza przyjaźń, prawda?
- No co Ty. W życiu bym nie zerwała z Tobą kontaktów. Poza tym za cztery lata wracam z powrotem do Polski. Będzie mi brakowało tego klimatu..
- A mi Ciebie.
- Mi Ciebie też.
- Ale to nie czas na łzy.. Chodź na lekcje.
- Masz rację, zaraz sprawdzian.
Kompletnie nie wiedziałam co na tym teście piszę, ponieważ myślami wciąż byłam w domu, cały czas słyszałam tą rozmowę i w ogóle. A sprawdzian z matematyki.. A matematyka nie jest moją mocną stroną.. Reszta dnia minęła na luzie. Choć czuć było klimat zakończenia. Wróciłam do domu o 15:30 po lekcjach. Zjadłam obiad i odrobiłam lekcje. Akurat, gdy skończyłam się uczyć, czyli o dziewiętnastej, przyjechał Tata. Dobrze się złożyło bo chciałam z Nimi na spokojnie porozmawiać.
- Macie czas?
- Oczywiście.
- Wy na serio o tej Holandii?
- Tak, cieszysz się?
- No, tak jak nigdy. (Powiedziałam z sarkazmem)
- Ej no. Nie bądź taka nerwowa. Wszystko się ułoży. Poznasz fajne koleżanki, a język znasz, w czym problem?
- Przecież wiecie, że najlepszą przyjaciółkę tu zostawię.
- Ach, no tak. Ale przecież macie te skype, facebooki i inne pierdoły.
- No i co z tego?! (Powiedziałam z uniesionym głosem)
- Nie stracicie kontaktu.
- Wiecie co? Mam tego wszystkiego dość.
Poszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi, z lekkim hukiem. Mój pokój był na piętrze, więc widziałam okolicę z góry. W ogrodzie mokra trawa po deszczu połyskiwała w ciemnym mroku. 'Całe szczęście, że jutro sobota' - pomyślałam. Poczułam, że rodzice w ogóle się mną nie interesują, bynajmniej moimi uczuciami wcale. Włączyłam komputer. Weszłam na facebooka. Miałam szczęście, że Weronika była.
- Hej. (Zaczęła rozmowę przyjaciółka)
- Hej..
- I jak rozmowa?
- Lepiej nie gadać.
- Czyli to jednak prawda? :(
- Niestety.. Ich w ogóle nie interesują moje uczucia..
- Nie myśl tak. Kochają Cię jak nikogo, tylko najwyraźniej nie dają tego po sobie poznać.
- Obyś miała rację.
- Mam.
Rozmowa z przyjaciółką zawsze poprawia humor. Po dłuższej rozmowie, spojrzałam na zegarek, była północ. Kwadrans po tym, Weronika napisała, że musi iść. Ale że jutro się umówimy na spacer drogą SMS-ową. Zgodziłam się. Pograłam do 00:35 w moją grę na kompie i poszłam spać..


Z pamiętnika Aurelii.. #24.05.
Rano obudziłam się z dziwną satysfakcją. Nie wiedziałam z czego się cieszę. Popatrzyłam na telefon, wskazywał godzinę 05:37. 'Myślałam, że jest późniejsza godzina, na dworze tak jasno, kurwa idę spać' - powiedziałam w myślach. Jednak nie mogłam zasnąć. Ostatecznie wstałam o szóstej. Poszłam.. Znaczy chciałam iść do łazienki się ubrać, jednak o dziwo w domu nie było rodziców.
- Pewnie mieli jakąś ważną sprawę i pojechali, ciekawe kiedy wrócą. - powiedziałam głośno
Gdy się ubrałam i rozczesałam włosy, usłyszałam dźwięk SMS. Poszłam zobaczyć. Treść była następująca: "Hej, może wyjdziesz dziś na spacer?". Wiadomość była od Weroniki. Odpowiedziałam twierdząco. Umówiłyśmy się o ósmej. Nawet do mojego wyjścia rodzice nie wrócili. Zostawiłam im kartkę z napisem: "Poszłam Weroniką na dwór, mam telefon, dzwońcie jak coś". Po czym wyszłam z domu. Miałam być na ławce, która jest dziesięć minut drogi od mojego domu. Przyjaciółka już na mnie czekała.
- Hej, długo już czekasz?
- Nie, dopiero co przyszłam.
Ale zobaczyłam, że ma ze sobą malutkiego Pieska. Mały, słodki Phalene.
- Twój zwierzak? (Spytałam)
- Tak, ma na imię Lusia.
- Śliczne imię. Ile ma?
- Trzy miesiące.
- Woow. Nie mówiłaś, że rodzice się zgodzili.
- Adoptowałam Ją z rodzicami ze schroniska w czwartek. Miałam Ci wczoraj powiedzieć, jednak całkowicie wywiało mi z głowy, jak poznałam Twój problem.
- Proszę, nie przypominaj mi o tym.
- Spoko.
- Takie cudo w schronisku?
- Niestety. Właściciele Ją oddali, bo 'nie mieli się czasu Nią zajmować'.
- Błahy powód. Boże.. Ta ludzkość.
- Ta. Pierdolona dziwka.
- Kto?
- No bo Jej poprzednimi właścicielami, a zarazem hodowcami było małżeństwo. Ich suczka "niespodziewanie" się oszczeniła. Coś w to niespodziewanie nie chce mi się wierzyć..
- Minutkę, to dlaczego nie wystawili na sprzedaż za darmo czy coś? Tylko oddali na wyrok?
- Też się zastanawiam. No i ta "właścicielka" oddała Suńkę, choć Jej mąż był bardzo do Niej przywiązany. No, ale nic. Jak widać Ona tak rządzi.
- Smutna historia.. Ale całe szczęście, że ma tak wspaniałą właścicielkę jak Ty.
- Bez przesady, ideałem nikt nie jest.
- Ale Tobie mało brakuje.
- Tobie też.
Przyjaciółka poprawiła mi humor. Spacerowałyśmy, ale potem (o jakieś czternastej), Weronika musiała jechać z rodzicami kupić akcesoria typu miska do wody i karmy, smycz, szelki, zabawki dla Lusi. Wróciłam do domu. Nikt do mnie nie dzwonił. Kartka była na swoim miejscu. Byłam przerażona. Przez 45 minut myślałam dlaczego się do mnie rodzice nie odzywają, ale nic w miarę mądrego nie wymyśliłam. Weszłam na komputer. Pograłam sobie półtorej godziny, ale nerwy wygrały i musiałam wyłączyć. Próbowałam się dodzwonić, ale nic z tego. Ani Mama ani Tata nie odbierali. Martwiłam się. O osiemnastej raczyli wrócić.. Byli ciut pijani, ale kurwa nie to mi przeszkadzało. Co oni robili tyle czasu?! Próbowałam z Nimi pogadać, ale dziś się nie dało. Następnego dnia wstałam o dziewiątej. Dziś na szczęście byli. Zaczęłam rozmowę:
- Co się z Wami wczoraj działo?!
- Opijaliśmy z dawnymi znajomymi Naszą podróż.
- Jezu..
- Czy Ty kiedyś przestaniesz marudzić?
- Tak, jak staniecie się normalni.
Po czym poszłam się ubrać. Gdy przyszłam już pretensje..
- Jak to normalni?! Co Ty sugerujesz?
- Domyślcie się.
Po czym po postu wyszłam z domu. Już sama obecność moich rodziców mnie czasem wkurzała. Pochodziłam godzinę po parku i wszystko dokładnie przemyślałam.
Przez resztę dnia kompletnie nic ciekawego się nie działo.


Z pamiętnika Aurelii.. #20.06
Dziś miałam zakończenie roku. Ostatni raz widziałam moją klasę. Beznadziejne uczucie, nikomu nie polecam. Weronika obiecała pisać i dzwonić, ja Jej to samo.


Z pamiętnika Aurelii.. #14.07.
Od ostatniego czasu wiele się zmieniło. Przez ten czas cały czas byłam w rozpaczy, nie wychodziłam na dwóch ani nic. Tylko czasem pisałam SMS z bff. Tylko Ona wiedziała co tak na prawdę się ze mną dzieje. Lecz dzisiejszego dnia, wyciągnęłam Ją na dwór.
- Nie bez powodu akurat dzisiaj się spotykamy. - zaczęłam
- Wiem.
- Jutro wyjeżdżam. Jestem spakowana. I gotowa, znaczy niby.. Bo psychicznie nigdy nie będę. Dziś po prostu chciałam się z Tobą pożegnać. Nie zobaczymy się przez prawie cztery lata. - mówiłam, a oczy lśniły mi od łez
- Już jutro? - mówiła smutna Weronika
- Niestety. Cały czas wierzę, że to paskudny koszmar i że wystarczy mnie oblać zimną wodą i się obudzę. Próbowałam i niestety nie, to czarna rzeczywistość.
- Będzie mi Cię brakowało - mówiła zapłakana przyjaciółka
- Mi Ciebie też! Bo jednak skype, facebook i SMS to nie to samo, co rozmowa realna.
- Masz rację, pamiętaj, nigdy o Tobie nie zapomnę.
- Ja również.
Była dwudziesta i musiałam iść. Rano czekał mnie długi lot samolotem, a potem jazda samochodem i inne duperele.


Z pamiętnika Aurelii.. #15.07.
Rano wstałam o czwartej trzydzieści. To noc że prawie. Ale trzeba było. Nic się ciekawego nie działo podczas podróży. 



Z pamiętnika Aurelii.. #17.07.
Jakoś się udało. Żyję. Utrzymuję z przyjaciółką kontakt. Nigdy nie miałam wątpliwości, że to prawdziwa, wzorcowa przyjaźń, ale ta przygoda tylko umocniła moje przekonanie.
~~PRAWDZIWA PRZYJAŹŃ PRZETRWA WSZYSTKO!



Napisałam to mając dwanaście lat, jedenaście miesięcy i siedem dni. Czy zadziwiające to nie wiem, oceńcie. 

Historia zmyślona!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Peenk

Coś więcej o mojej pasji.