Historie - Śmieszna i Żałosna.
Dziś chciałabym przedstawić Wam dwie historie z mojego życia. W końcu to blog o mnie więc mam prawo c'nie? xDD
Jedna będzie śmieszna, a druga żałosna (przynajmniej dla mnie).
Śmieszna: (w niej zawarte dwie historie)
Jak zapewne już wiecie byłam w kwietniu na wycieczce klasowej. A to zdarzenie rozegrało się najprawdopodobniej w drugim dniu, czyli dziewiętnastego kwietnia. Tego dnia ze zwiedzania wróciliśmy jakoś o osiemnastej, a zwykle wracaliśmy dziewiętnasta lub dziewiętnasta trzydzieści. No żeby się przepakować etc. O dziewiętnastej kolacja, więc przez tą godzinę Nam się nudziło. Siedziałyśmy w pokoju Agaty i Nikoli, a zwykle siedziałyśmy w moim, Wiktorii i Martyny, więc to troszkę dziwne (xD). No i siedzimy i gadamy. Nagle drzwi się otworzyły i wpadła do Naszego pokoju Emila. Miała rozmazane oczy. Bełgotała. Ledwo co dało się Ją zrozumieć. Ja - jak to ja, znana z czarnych scenariuszy - od razu pomyślałam, że kogoś zabili czy coś. Nikola Ją jakoś uspokoiła. Coś zrozumiałam, że Emila usłyszała jakiś żart i po prostu popłakała się ze śmiechu. Cóż, każdemu się zdarza. A czemu miała rozmazane oczy? Cóż niech Was to zdziwi, może nie, ale 3/4 dziewczyn z mojej klasy się maluje, Amen. No i się rozmazała. Poprosiła, czy mogłaby umyć oczy w Naszej łazience, bo u Nich w pokoju nie ma wody czy cuś. Oczywiście, że się zgodziłyśmy. Była jakaś osiemnasta trzydzieści, ja byłam Święcie przekonana, że już NA NOC NIE BĘDZIE się malować. JEDNAK ZDZIWIŁAM SIĘ. Tak, pomalowała się. Kurwa, aż się w łeb ręką pierdolnęłam. Nie mam pojęcia po co wieczorem się malowała skoro, była tylko kolacja i każdy do swojego pokoju i Amen. Ech, zaczynam mieć nie takie skojarzenia. Dobra koniec, do czego zmierzam? I'm sorry jeśli czyta to jakaś dziewczyna w wieku 12/13/14 lat i się maluje, ale MUSZĘ Cię urazić. Za chuj nie rozumiem po co w tym wieku się malować. Kurwa, to bez sensu. Rzadko wyrażam swoje zdanie, ale to potrafię. Na prawdę, nigdy tego nie zrozumiem, może napisz mi konkretny komentarz z konkretnym wyjaśnieniem, to może zrozumiem. Powtarzam, może. Do czego tym razem zmierzam? Teraz będzie trochę śmieszne. Gdy miałam 4/5/6 lat, malowałam się okropnie. Nie, nie że brzydko tylko straszliwie mocno. Nie o to chodzi, że podkradałam Mamie kosmetyki czy coś, nie, Mama wiedziała, że się maluję (ps. oczu nie malowałam). A co w tym najlepsze to że JA TAK WYCHODZIŁAM NA ULICĘ!!!!!!!! No przecież żeby tylko siedzieć w domu to mi się nie opłacało. POWTARZAM. Miałam 4/5/6 lat, luzik. A kiedyś miałam iść do lekarza, tylko nwm czy moja Mama czy ja (bo moja Mama mnie zawsze brała jak szła do lekarza, luz). To poszłam i się pomalowałam i dialog:
- Asiu, zmyj ten mocny makijaż, tak z Tobą nie mogę wyjść! |Mama|
- Ale Ty się zawsze malujesz i Ci nic nie mówię! |Ja|
- To troszkę delikatniej się pomaluj. |Mama|
- Ech, no dobra. |Ja|
A podobno mam sklerozę, a to pamiętam! (xD) Także u mnie to odwrotnie. Kiedyś się malowałam, teraz nie. Nie zamierzam w przyszłości, Amen.
Żałosna Historia:
Mam w klasie dwie Wiktorie i to nie jest historia o Tej co była ze mną w pokoju na wycieczce, tylko o Tej drugiej. No więc Ona jest taka, że jak zaspała do szkoły, to zawsze dzwoniła do mnie. Przypuszczam, że chciała mnie doprowadzić do uwagi. Podejrzewam to z tego względu iż Ona ma tysiące uwag, a JA PRZEZ CAŁE ŻYCIE ZERO!! Ma uwagi za gadanie, malowanie paznokci do szkoły (np. na zieleń) i tego typu podobne. No i raz to normalnie tak byłam w kropce, że myślałam, że serio dostanę uwagę za "szwendanie" się po szkole. Był to wtorek, w piątej klasie. Jak przeważnie (bo nie zawsze) zaspała i gdy miałam wychodzić do szkoły, zadzwoniła i zapytała czy już wyszłam. Powiedziałam, że nie. Odparła, żebym chwilę na Nią poczekała, z pięć minut i żebyśmy spotkały się przy sklepie, po drodze do szkoły. Dalszy ciąg pokaże jaka jestem naiwna. Zgodziłam się. Miałam wyjść o 07:40 ale wyszłam o 07:45 jak prosiła. Nie wiedziałam, że wpadłam w podstępną pułapkę. Mam do szkoły pięć minut, a Jej nie było, więc pomyślałam, że chwilkę na Nią zaczekam. Dobrze widziałam Jej drogę od bloku do sklepu jak troszeczkę bliżej podeszłam. Nie szła. Pomyślałam, że nie może się wygrzebać, jak to Ona ma w zwyczaju. Droga do Jej bloku od sklepu była krótka, więc poszłam. Miałam szczęście, drzwi od klatki były otwarte, więc nie musiałam dzwonić domofonem, czego szczerze nienawidzę. Mieszka na pierwszym piętrze. Zapukałam. Otworzyła mi Jej Babcia, wyraźnie zdziwiona moją wizytą.
- Dzień dobry. Jest Wiktoria? |Ja|
- Nie. Wyszła trochę temu. |Babcia|
- Jak to? Miała na mnie czekać przed sklepem o siódmej czterdzieści pięć. Stałam tam długo, ale nie przyszła. |Ja|
- No tak, dzwoniła do Ciebie. |Babcia|
Dalsza rozmowa nie miała sensu. Więc zapytałam o godzinę.
- A może mi Pani powiedzieć która jest godzina? |Ja|
- Oczywiście, poczekaj tu chwilkę. |Babcia|
Znikła gdzieś w głębi domu i po chwili wróciła.
- Jest za cztery ósma. Śpiesz się, bo nie zdążysz! A ja już sobie z Nią pogadam jak tylko wróci! Ty tak Jej pomagasz, a Ona co zrobiła! Przepraszam Cię bardzo. |Babcia|
- Niech mnie pani nie przeprasza. To tylko Jej wina. Dziękuję za godzinę, ale muszę już szybko iść. Dziękuję i do widzenia. |Ja|
- Proszę, do widzenia. |Babcia|
Pędem zbiegłam ze schodów. Jej blok był dość daleko od szkoły. A ja jak się stresuję, to się mocno trzęsę. Nie to nie widoczne. To się czuje. Szybko wybiegłam z klatki i jak najkrótszą drogą pobiegłam do szkoły. Jednak nie mogę długo biegać. Nie jestem chora, ale po prostu nie mogę. Jak długo i szybko biegam to mnie kuje serce, hmm niby na nic nie choruję. Ale mam tak od 4/5 klasy. Dodam iż w drugiej klasie byłam na zapalenie płuc w szpitalu. Kk, więcej o tym w następnym poście. Wracając do wydarzeń. Trochę biegłam i trochę szybko szłam. Gdy przyszłam do szkoły. Ekhm znaczy jak dopiero mijałam jej próg, usłyszałam dzwonek na lekcję. 'No i super. Lekcja' - Pomyślałam. Szybko poszłam do szatni i się przebrałam. Miała być albo technika albo przyroda, nie pamiętam. Trochę mi czasu zeszło w szatni, iż szukałam szatniarki, aby mi szatnię otworzyła. A to zwykle trwa długo, bo długo się szuka tych woźnych. Potem szybko zdjęłam kurtkę i przebrałam buty. Podziękowałam szatniarce i poszłam na górę. Panie często się spóźniają, myślałam więc, że klasa jeszcze czeka na nauczycielkę i że zdążyłam. Myliłam się. Stałam przed drzwiami od sali i czekałam aż złapię powietrze, bo praktycznie cały czas biegłam. Gdy się trochę uspokoiłam, zapukałam i złapałam za klamkę. ZAMKNIĘTE! Załamałam się. Nie wiedziałam co robić. Dużo myśli krążyło po mojej głowie. Myślałam aby iść na świetlicę, a potem normalnie na następną lekcję. Jednak z drugiej strony jak byli w innej klasie i bym nie była na lekcji, bo byłam w świetlicy.. By było przejebane. No więc nie, myślę dalej. Nagle zobaczyłam jakąś woźną. Na moje nieszczęście tą zrzędę. No, ale nic. Może Ona coś wie. Zaryzykowałam.
- Dzień dobry. Przepraszam, czy widziała Pani moją klasę? |Ja|
- A z jakiej jesteś klasy? |Woźna|
- Vd. |Ja|
- Jaką miałaś mieć teraz lekcje? |Woźna|
- Przyrodę/Technikę. |Ja|
- A kto Cię uczy tego przedmiotu? |Woźna|
- Eeee [NAZWISKO]. |Ja|
- No to nikt Cię nie poinformował???? |Woźna|
- Ale o czym, przepraszam? |Ja|
- No nie ma Tej Pani dziś w szkole. Poszła ze swoją klasą wychowawczą na Dni Przyrody. |Woźna|
Byłam oszołomiona.
- No dobrze, dziękuję Pani. |Ja|
Akurat na moje szczęście szła moja koleżanka z klasy Natalia. Była zdziwiona gdy mnie zobaczyła.
- Asia? Co Ty tu robisz? |Natalia|
- Bogu dzięki! Myślałam, że już nikogo nie spotkam! Gdzie mamy lekcje? |Ja|
- W trzysta osiem. |Natalia|
- Ale dlaczego? Co się stało? |Ja|
- Poczekaj, mam to tylko zanieść do świetlicy, poczekaj na mnie chwilę, wyjaśnię Ci to. |Natalia|
- Spoko. |Ja|
Czekałam dość długo, bynajmniej mi się to długo wydawało. Cały czas byłam w szoku. Wróciła.
- Na prawdę nic nie wiesz? |Natalia|
- Ale o czym? |Ja|
- No, że dziś Pani nie ma i mamy muzykę. |Natalia|
- Nic nie wiem o tym. |Ja|
- A czemu się spóźniłaś, jeśli mogę wiedzieć? |Natalia|
- Jasne, że możesz. Umówiłam się z Wiktorią przed sklepem o siódmej czterdzieści pięć. Czekałam na Nią długo, ale gdy długo nie przychodziła, postanowiłam iść do Jej domu czy wyszła czy coś, bo w sumie była młoda godzina, więc bym zdążyła. Ale Jej Babcia powiedziała, że wyszła już ładne trochę temu. Wpadłam w szok i do teraz nic nie rozumiem. Gdy zapytałam się Jej Babci która godzina, powiedziała, że za cztery. Byłam załamana. Szybko podziękowałam i poszłam. A resztę już znasz. Myślisz, że chciała abym dostała uwagę? |Ja|
- Na bank! Ona taka jest. Jest do tego zdolna. |Natalia|
- No tak, jestem zbyt naiwna. Ale całe szczęście, że Cię spotkałam. |Ja|
- Heh. |Natalia|
Nim się spostrzegłam byłyśmy przed klasą. Bałam się wejść. Ale musiałam. Nieśmiało powiedziałam:
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. |Ja|
- Nic się nie stało, usiądź. |Nauczyciel|
Wzrok całej klasy był wlepiony we mnie. Czułam się jakbym popełniła najgorszą zbrodnię, a to ja byłam pokrzywdzona. Obyło się bez jakichkolwiek konsekwencji. A ONA POWINNA ZOSTAĆ POUCZONA CZY COŚ!!!!!!!
Jedna będzie śmieszna, a druga żałosna (przynajmniej dla mnie).
Śmieszna: (w niej zawarte dwie historie)
Jak zapewne już wiecie byłam w kwietniu na wycieczce klasowej. A to zdarzenie rozegrało się najprawdopodobniej w drugim dniu, czyli dziewiętnastego kwietnia. Tego dnia ze zwiedzania wróciliśmy jakoś o osiemnastej, a zwykle wracaliśmy dziewiętnasta lub dziewiętnasta trzydzieści. No żeby się przepakować etc. O dziewiętnastej kolacja, więc przez tą godzinę Nam się nudziło. Siedziałyśmy w pokoju Agaty i Nikoli, a zwykle siedziałyśmy w moim, Wiktorii i Martyny, więc to troszkę dziwne (xD). No i siedzimy i gadamy. Nagle drzwi się otworzyły i wpadła do Naszego pokoju Emila. Miała rozmazane oczy. Bełgotała. Ledwo co dało się Ją zrozumieć. Ja - jak to ja, znana z czarnych scenariuszy - od razu pomyślałam, że kogoś zabili czy coś. Nikola Ją jakoś uspokoiła. Coś zrozumiałam, że Emila usłyszała jakiś żart i po prostu popłakała się ze śmiechu. Cóż, każdemu się zdarza. A czemu miała rozmazane oczy? Cóż niech Was to zdziwi, może nie, ale 3/4 dziewczyn z mojej klasy się maluje, Amen. No i się rozmazała. Poprosiła, czy mogłaby umyć oczy w Naszej łazience, bo u Nich w pokoju nie ma wody czy cuś. Oczywiście, że się zgodziłyśmy. Była jakaś osiemnasta trzydzieści, ja byłam Święcie przekonana, że już NA NOC NIE BĘDZIE się malować. JEDNAK ZDZIWIŁAM SIĘ. Tak, pomalowała się. Kurwa, aż się w łeb ręką pierdolnęłam. Nie mam pojęcia po co wieczorem się malowała skoro, była tylko kolacja i każdy do swojego pokoju i Amen. Ech, zaczynam mieć nie takie skojarzenia. Dobra koniec, do czego zmierzam? I'm sorry jeśli czyta to jakaś dziewczyna w wieku 12/13/14 lat i się maluje, ale MUSZĘ Cię urazić. Za chuj nie rozumiem po co w tym wieku się malować. Kurwa, to bez sensu. Rzadko wyrażam swoje zdanie, ale to potrafię. Na prawdę, nigdy tego nie zrozumiem, może napisz mi konkretny komentarz z konkretnym wyjaśnieniem, to może zrozumiem. Powtarzam, może. Do czego tym razem zmierzam? Teraz będzie trochę śmieszne. Gdy miałam 4/5/6 lat, malowałam się okropnie. Nie, nie że brzydko tylko straszliwie mocno. Nie o to chodzi, że podkradałam Mamie kosmetyki czy coś, nie, Mama wiedziała, że się maluję (ps. oczu nie malowałam). A co w tym najlepsze to że JA TAK WYCHODZIŁAM NA ULICĘ!!!!!!!! No przecież żeby tylko siedzieć w domu to mi się nie opłacało. POWTARZAM. Miałam 4/5/6 lat, luzik. A kiedyś miałam iść do lekarza, tylko nwm czy moja Mama czy ja (bo moja Mama mnie zawsze brała jak szła do lekarza, luz). To poszłam i się pomalowałam i dialog:
- Asiu, zmyj ten mocny makijaż, tak z Tobą nie mogę wyjść! |Mama|
- Ale Ty się zawsze malujesz i Ci nic nie mówię! |Ja|
- To troszkę delikatniej się pomaluj. |Mama|
- Ech, no dobra. |Ja|
A podobno mam sklerozę, a to pamiętam! (xD) Także u mnie to odwrotnie. Kiedyś się malowałam, teraz nie. Nie zamierzam w przyszłości, Amen.
Żałosna Historia:
Mam w klasie dwie Wiktorie i to nie jest historia o Tej co była ze mną w pokoju na wycieczce, tylko o Tej drugiej. No więc Ona jest taka, że jak zaspała do szkoły, to zawsze dzwoniła do mnie. Przypuszczam, że chciała mnie doprowadzić do uwagi. Podejrzewam to z tego względu iż Ona ma tysiące uwag, a JA PRZEZ CAŁE ŻYCIE ZERO!! Ma uwagi za gadanie, malowanie paznokci do szkoły (np. na zieleń) i tego typu podobne. No i raz to normalnie tak byłam w kropce, że myślałam, że serio dostanę uwagę za "szwendanie" się po szkole. Był to wtorek, w piątej klasie. Jak przeważnie (bo nie zawsze) zaspała i gdy miałam wychodzić do szkoły, zadzwoniła i zapytała czy już wyszłam. Powiedziałam, że nie. Odparła, żebym chwilę na Nią poczekała, z pięć minut i żebyśmy spotkały się przy sklepie, po drodze do szkoły. Dalszy ciąg pokaże jaka jestem naiwna. Zgodziłam się. Miałam wyjść o 07:40 ale wyszłam o 07:45 jak prosiła. Nie wiedziałam, że wpadłam w podstępną pułapkę. Mam do szkoły pięć minut, a Jej nie było, więc pomyślałam, że chwilkę na Nią zaczekam. Dobrze widziałam Jej drogę od bloku do sklepu jak troszeczkę bliżej podeszłam. Nie szła. Pomyślałam, że nie może się wygrzebać, jak to Ona ma w zwyczaju. Droga do Jej bloku od sklepu była krótka, więc poszłam. Miałam szczęście, drzwi od klatki były otwarte, więc nie musiałam dzwonić domofonem, czego szczerze nienawidzę. Mieszka na pierwszym piętrze. Zapukałam. Otworzyła mi Jej Babcia, wyraźnie zdziwiona moją wizytą.
- Dzień dobry. Jest Wiktoria? |Ja|
- Nie. Wyszła trochę temu. |Babcia|
- Jak to? Miała na mnie czekać przed sklepem o siódmej czterdzieści pięć. Stałam tam długo, ale nie przyszła. |Ja|
- No tak, dzwoniła do Ciebie. |Babcia|
Dalsza rozmowa nie miała sensu. Więc zapytałam o godzinę.
- A może mi Pani powiedzieć która jest godzina? |Ja|
- Oczywiście, poczekaj tu chwilkę. |Babcia|
Znikła gdzieś w głębi domu i po chwili wróciła.
- Jest za cztery ósma. Śpiesz się, bo nie zdążysz! A ja już sobie z Nią pogadam jak tylko wróci! Ty tak Jej pomagasz, a Ona co zrobiła! Przepraszam Cię bardzo. |Babcia|
- Niech mnie pani nie przeprasza. To tylko Jej wina. Dziękuję za godzinę, ale muszę już szybko iść. Dziękuję i do widzenia. |Ja|
- Proszę, do widzenia. |Babcia|
Pędem zbiegłam ze schodów. Jej blok był dość daleko od szkoły. A ja jak się stresuję, to się mocno trzęsę. Nie to nie widoczne. To się czuje. Szybko wybiegłam z klatki i jak najkrótszą drogą pobiegłam do szkoły. Jednak nie mogę długo biegać. Nie jestem chora, ale po prostu nie mogę. Jak długo i szybko biegam to mnie kuje serce, hmm niby na nic nie choruję. Ale mam tak od 4/5 klasy. Dodam iż w drugiej klasie byłam na zapalenie płuc w szpitalu. Kk, więcej o tym w następnym poście. Wracając do wydarzeń. Trochę biegłam i trochę szybko szłam. Gdy przyszłam do szkoły. Ekhm znaczy jak dopiero mijałam jej próg, usłyszałam dzwonek na lekcję. 'No i super. Lekcja' - Pomyślałam. Szybko poszłam do szatni i się przebrałam. Miała być albo technika albo przyroda, nie pamiętam. Trochę mi czasu zeszło w szatni, iż szukałam szatniarki, aby mi szatnię otworzyła. A to zwykle trwa długo, bo długo się szuka tych woźnych. Potem szybko zdjęłam kurtkę i przebrałam buty. Podziękowałam szatniarce i poszłam na górę. Panie często się spóźniają, myślałam więc, że klasa jeszcze czeka na nauczycielkę i że zdążyłam. Myliłam się. Stałam przed drzwiami od sali i czekałam aż złapię powietrze, bo praktycznie cały czas biegłam. Gdy się trochę uspokoiłam, zapukałam i złapałam za klamkę. ZAMKNIĘTE! Załamałam się. Nie wiedziałam co robić. Dużo myśli krążyło po mojej głowie. Myślałam aby iść na świetlicę, a potem normalnie na następną lekcję. Jednak z drugiej strony jak byli w innej klasie i bym nie była na lekcji, bo byłam w świetlicy.. By było przejebane. No więc nie, myślę dalej. Nagle zobaczyłam jakąś woźną. Na moje nieszczęście tą zrzędę. No, ale nic. Może Ona coś wie. Zaryzykowałam.
- Dzień dobry. Przepraszam, czy widziała Pani moją klasę? |Ja|
- A z jakiej jesteś klasy? |Woźna|
- Vd. |Ja|
- Jaką miałaś mieć teraz lekcje? |Woźna|
- Przyrodę/Technikę. |Ja|
- A kto Cię uczy tego przedmiotu? |Woźna|
- Eeee [NAZWISKO]. |Ja|
- No to nikt Cię nie poinformował???? |Woźna|
- Ale o czym, przepraszam? |Ja|
- No nie ma Tej Pani dziś w szkole. Poszła ze swoją klasą wychowawczą na Dni Przyrody. |Woźna|
Byłam oszołomiona.
- No dobrze, dziękuję Pani. |Ja|
Akurat na moje szczęście szła moja koleżanka z klasy Natalia. Była zdziwiona gdy mnie zobaczyła.
- Asia? Co Ty tu robisz? |Natalia|
- Bogu dzięki! Myślałam, że już nikogo nie spotkam! Gdzie mamy lekcje? |Ja|
- W trzysta osiem. |Natalia|
- Ale dlaczego? Co się stało? |Ja|
- Poczekaj, mam to tylko zanieść do świetlicy, poczekaj na mnie chwilę, wyjaśnię Ci to. |Natalia|
- Spoko. |Ja|
Czekałam dość długo, bynajmniej mi się to długo wydawało. Cały czas byłam w szoku. Wróciła.
- Na prawdę nic nie wiesz? |Natalia|
- Ale o czym? |Ja|
- No, że dziś Pani nie ma i mamy muzykę. |Natalia|
- Nic nie wiem o tym. |Ja|
- A czemu się spóźniłaś, jeśli mogę wiedzieć? |Natalia|
- Jasne, że możesz. Umówiłam się z Wiktorią przed sklepem o siódmej czterdzieści pięć. Czekałam na Nią długo, ale gdy długo nie przychodziła, postanowiłam iść do Jej domu czy wyszła czy coś, bo w sumie była młoda godzina, więc bym zdążyła. Ale Jej Babcia powiedziała, że wyszła już ładne trochę temu. Wpadłam w szok i do teraz nic nie rozumiem. Gdy zapytałam się Jej Babci która godzina, powiedziała, że za cztery. Byłam załamana. Szybko podziękowałam i poszłam. A resztę już znasz. Myślisz, że chciała abym dostała uwagę? |Ja|
- Na bank! Ona taka jest. Jest do tego zdolna. |Natalia|
- No tak, jestem zbyt naiwna. Ale całe szczęście, że Cię spotkałam. |Ja|
- Heh. |Natalia|
Nim się spostrzegłam byłyśmy przed klasą. Bałam się wejść. Ale musiałam. Nieśmiało powiedziałam:
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. |Ja|
- Nic się nie stało, usiądź. |Nauczyciel|
Wzrok całej klasy był wlepiony we mnie. Czułam się jakbym popełniła najgorszą zbrodnię, a to ja byłam pokrzywdzona. Obyło się bez jakichkolwiek konsekwencji. A ONA POWINNA ZOSTAĆ POUCZONA CZY COŚ!!!!!!!
Nie bądźcie tak naiwni jak ja ~
Komentarze
Prześlij komentarz